Błękitno zielona woda nabiera tempa. Niczym skoczek w dal, który z każdym krokiem rozbiegu przyspiesza, tak aby nabrać siły, która pozwoli mu odbić się jak najmocniej w górę, by w ułamku sekundy polecieć kilka metrów w dal. W chwili odbicia się od belki kumuluje się w nim energia, która przez kilkadziesiąt metrów biegu (40-50 m) w nim narastała. Jego ciało w locie wygina się niczym cięciwa przed strzałem z łuku, aby po chwili wylądować w piasku.
I fala napręża muskuły, aby z całą siłą uderzyć w brzeg. Huk i spiętrzona woda są niczym krzyk: Dość zabijania Ziemi, która została wam podarowana. Niszczycie ją, zamiast się opiekować.
I choć jest to głośny krzyk, którym stojący na brzegu ludzie się zachwycają, to jest on krótki. Po chwili woda już spokojniejsza, jakby wyciszona, wraca zabierając ze sobą kamienie, które uderzając jeden o drugi, wspólnie z nią jakby jeszcze raz, tym razem szeptem, chciały coś powiedzieć ludziom na brzegu: I was spotka ten los.
Ocean przemawia niemal każdego dnia, od tysięcy już lat. W ostatnich wiekach ludzie siedząc na brzegu, zajęci sobą, szczególnie są głusi na jego i przyrody wołanie: Opamiętajcie się!
Namalowane słowem na plaży San Marcos, Teneryfa 15.09 2024
…………………………………………………………………………………………
Usłyszałem kiedyś zdanie od Przyjaciela, który powiedział, że się nie martwi o Ziemię. Ona sobie poradzi. Ci, o los, których się martwi, to ludzie. Kiedy patrzę na to co dzieje się w zalanej Europie, a szczególnie bliskiej mi Polsce, kiedy widzę z jaką siłą przyroda niszczy miasta, zbudowane przez ludzi, to dochodzę do smutnego wniosku, że Przyjaciel może mieć rację. I szkoda, że mimo pogarszającej się sytuacji klimatycznej, jesteśmy głusi na krzyk przyrody.
I kiedy tak siedziałem nad brzegiem przyglądając się i przysłuchując sile oceanu, nadpłynął do mnie powyższy obrazek. Z pobytu na Teneryfie przywiozłem ich znacznie więcej. Niektóre są smutne, inne wesołe, kolorowe i czarno białe. Spodobał mi się pomysł na opisywanie świata takimi chwilowymi obrazkami.
Marcin Dybuk