TRI zapiski. Pójść na dno i się cieszyć

Ponownie strach przed wodą dał o sobie mocno znać. Ścisnął mnie za serce tak, że zwiałem z „pola walki”. Radość jego jednak trwała krótko. Potrzebowałem kilku chwil, aby zapanować nad emocjami. Kiedyś w takim momencie poszedłbym na dno. Dziś potrafię się już od dna odbić…

 

Do startu w Triathlon Gdańsk, 19 lipca 2014 roku, zostało niewiele ponad 70 dni. Dużo i mało. Za mną prawie 80 dni treningów. Za mną także kilka chwil zwątpienia. Zmęczenie przeplata się z niespożytą energią. Wkurzenie z radością itp. A wszystko po to, aby zadebiutować w triathlonie i przede wszystkim pokonać słabości. Najważniejsza z nich to pokonać strach przed głęboką wodą.

 

W lutym rozpocząłem treningi, a raczej naukę pływania. Dziś nieźle radzę sobie żabą, kraula uczę się intensywnie. Brakuje czasu na rower i bieganie, ale mimo, że będzie ciężko, to wierzę, że jak już wyjdę z wody to adrenalina i endorfiny pomogą mi przejechać 45 kilometrów i przebiec 10,55 km. Oczywiście to nie oznacza, że nie trenuję tych dyscyplin. Trenuję.

 

A póki co za mną kolejny krok w walce z wodnym demonem, który coraz słabiej zaciska łapska na moim sercu. Choć muszę przyznać, że podczas pierwszego, czwartkowego treningu na basenie Politechniki Gdańskiej, gdzie głębokość to 3,60 metra, ścisnął mnie porządnie. Już sama świadomość, że będę pływał w tak głębokiej wodzie, pierwszy raz w życiu, przeplatała się z radością i strachem. To drugie starałem się odsuwać. Kiedy już wszedłem do wody i zacząłem płynąć w połowie drogi, tuż przed miejscem gdzie zwiększała się głębokość zakrztusiłem się wodą. Płynąłem kraulem. Wystraszyłem się. Zatrzymałem i wróciłem na płytką wodę. Od Dawida, instruktora-trenera, usłyszałem, że zrobiłem najgorszą rzecz. „Umiesz pływać, masz płetwy, dasz radę – powiedział coś w tym rodzaju. Wiedziałem, że nie mam wyboru. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę przeznaczenia :). Jeszcze kilka razy pływając w głębokim miejscu czułem się niepewnie. Do „brzegu” dopływałem i szybko łapałem za słupek lub linkę oddzielającą tory.

 

Przełomem były skoki do wody. Kolejny taki przełom podczas nauki pływania. Nie muszę chyba pisać, że informacja o tym, że mam skoczyć nie była tą przyjemną. Długo się nie zastanawiałem. Po stosownym instruktarzu skoczyłem. I co? Cudowne uczucie. Wypłynąłem i wielka radość. A kiedy przy kolejnej próbie stopami dotknąłem dna i powoli wynurzałem się do góry obserwując wokół mnie bąbelki powietrza pomyślałem sobie jak dużo z przyjemności i radości potrafi człowiekowi zabrać strach. Okropne uczucie. Cieszę się, że podjąłem się walki ze strachem. Już dziś jestem wdzięczny Dawidowi i Tomkowi Dobroczkom ze Szkoły Pływania Nurkowania i Ratownictwa Argonaut 1988 w Gdańsku. Wykonaliśmy wspólnie kawał dobrej roboty, a to jeszcze nie koniec.

 

Mam nadzieję, że 19 lipca 2014 roku, w Brzeźnie wspólnie napijemy się piwa świętując nasz wspólny sukces. Bo tak będę nazywał ukończenie triathlonu, bez względu na miejsce. Jeśli tylko pokonam strach, przepłynę 950 metrów, przejadę 45 kilometrów i przebiegnę 10,55 km będę zwycięzcą. Szczerze, choć z dużą pokorą, to już nie mogę się doczekać tej chwili. Oby się udało.

 

Ludzi, którym będę dziękował będzie dużo więcej, ale dziś było o pływaniu, a chłopaki wykonują niesamowitą robotę. Nie tylko ze mną, bo przecież ekipa aktywujących się z triathlonem w Gdańsku jest 20 osobowa i duża część trenuje pod okiem Dawida i Tomka.

 

Marcin Dybuk

 

Ps. Zdjęcie zostało zrobione podczas treningu na pływalni Mosiru w Gdańsku. Z Politechniki nie mam 🙂

 

Moje przygotowania do triathlonu realizowane są w ramach akcji „Aktywuj się w TRIATHLONIE” 19 lipca 2014 Gdańsk. Partnerami projektu są: Mosir Gdańsk, Radio Gdańsk, powerOn3city, Calypso, Argonaut