Dziwny Przyjaciel

„Dziwny Przyjaciel” to tytuł opowiadania napisanego przez Majkę, które jej nauczycielka wysłała na międzynarodowy konkurs literacki. Efekt? Wśród ponad 10 tysięcy prac Majka otrzymała wyróżnienie. Podczas gali XXIX Konkursu Literackiej Twórczości Dzieci i Młodzieży w Słupsku nie brakowało wzruszających chwil. Jako Tata nie muszę chyba dodawać, że byłem i jestem dumny z córki. Zapraszamy do lektury.

 

 * * *

02.03.2005

DZIEŃ PIERWSZY (wtorek)

 

Jak wszystkie inne dni ten jest okropny, a w dodatku wyróżniony z wszystkich innych. Jak zwykle wstałam o 5.30, aby zdążyć na tramwaj. Kiedy już wychodziłam, stałam w progu drzwiach o krok od monotonnego życia o krok od nie dowiedzenia się o najgorszym… zatrzymało mnie wtedy wołanie mamy, które zmieniło wszystko.

 

 – Patrycja! Patrycja!- wołała.

 

– Tak mamo?!-odpowiedziałam.

 

– Nie idziesz dziś do szkoły- powiadomiła mnie.

 

– Nie mogłaś wcześniej tego powiedzieć?- zapytałam z pretensjami.

 

– Uważaj jak się odzywasz do matki! – Skarciła mnie. – Muszę z tobą porozmawiać.

 

Pamiętałam, że zazwyczaj mama chce ze mną rozmawiać tylko wtedy, kiedy coś przeskrobałam co prawie zawsze kończyło się szlabanem. Jednak nie pamiętałam, żebym coś zrobiła. Mimo, że miałam wątpliwości co do tej rozmowy podeszłam do jej sypialni i spytałam się o co chodzi. Powiedziała, że przeprowadzimy się dzięki mamy znajomemu i będę uczęszczała do innej szkoły i w ogóle będziemy mieszkać zupełnie w innym mieście daleko, daleko stąd. Mama była rozradowana, ale mi wręcz przeciwnie chciało się płakać. Jestem bardzo nieśmiała i długo zajmuje mi zaprzyjaźnienie się z kimś. Tu udało mnie się już zaznajomić z paroma osobami i teraz wszystko miałam zacząć od nowa! Poza tym bardzo lubię pokój, w którym mam już swój kącik dzięki, któremu jakoś żyję. Tak jak już powiedziałam mama wręcz tryskała dobrym humorem co bardzo rzadko się zdarza. Ten widok przywołał mnie do porządku. Postanowiłam, że mimo iż nie byłam z tego pomysłu zadowolona udawałam równie szczęśliwą. Następnie poprosiła mnie, abym zaczęła się pakować. Szczerze mówiąc nie miałam na to najmniejszej ochoty. Kiedy weszłam do pokoju najpierw położyłam się na łóżku, a potem zaczęłam strasznie płakać. Kiedy już się ogarnęłam zaczęłam się pakować. Musiałam wziąć wszystkie moje ubrania, rzeczy, a potem jeszcze plakaty (wszystkiego miałam bardzo dużo) i spakować do dwóch małych walizek. Okropieństwo! Dlaczego mama ma tego znajomego? Znienawidziłam go. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.

 

 

Gdy byłam już gotowa podjechał znajomy mamy. Nie tak go sobie wyobrażałam. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie bardziej… No cóż nie sądziłam, że jest taki elegancki… taki prawdziwy dżentelmen. Zapakował nasze bagaże, otworzył mi z tyłu drzwi, a mamie na miejscu pasażera. Kiedy i on usiadł ruszyliśmy. Droga strasznie się dłużyła więc wyjęłam z torby podróżnej zeszyt i zrobiłam ,,ćwiczenie”, którego nauczyła mnie dawno temu mama. Chodziło tu o mój wygląd, cechy i talent. A właśnie zapomniałam, że nie przedstawiłam się.

 

Mam na imię Patrycja, co pewnie już wywnioskowaliście, ale wszyscy oprócz mamy mówią na mnie Bella. Powiedzmy, że to taki mój pseudonim. Mieszkam, a raczej mieszkałam w Łodzi, a teraz przeprowadziłam się do miejscowości za Przemyślem. Jestem nieśmiałą, ale energiczną trzynastolatką, która ma duszę artystki. Mam smukłą sylwetkę. Delikatne ramiona co utrudnia mi wiele rzeczy. Moje lekko podkręcone, ciemno brązowe włosy okalają bladą twarz. Do tego długie rzęsy przysłaniają piwne oczy. Można zauważyć też lekko czerwone, nie tak często uśmiechające się usta oraz dopasowane do koloru włosów brwi. Prosty, kształtny nos dodaje mi wdzięku. Zazwyczaj ubieram się w moje podarte dżinsy (rurki), t-shirt i czerwono czarną koszulę. Prawie zawsze wkładam czarne trampki chyba, że jest lato to wtedy sandały lub klapki. Zimą kozaki lub śniegowce. Od czasu do czasu zakładam jeszcze chustę na głowę.

 

Jeśli chodzi o to ,,ćwiczenie” to po prostu zastanawiam jakie mam wady i zalety w wyglądzie np. włosy, które są ładne, w cechach i jakie talenty. Kiedy już skończyłam je robić zasnęłam kamiennym snem.

 

03.03.2005

DZIEŃ DRUGI (środa)

 

Kiedy się obudziłam niczego nie pamiętałam. Widząc moje walizki i inny pokój wszystko mi się przypomniało. Miałam właśnie ponownie zasnąć, ale przyszła mama i powiedziała, że zatrzymaliśmy się w hotelu i żebym już się ubierała bo nie długo śniadanie.

 

– Na ile dni się tu zatrzymamy?- zapytałam.

 

– Hm, na razie nie wiem, ale na pewno nie długo. Dwie może jedna noc -odpowiedziała.

 

– A ile nam jeszcze zostało kilometrów do pokonania , które oddzielają nas od nowego mieszkania?

 

– Domu – poprawiła mnie.- Pytałam się Marcina i powiedział, że jeszcze nie całe sto.

 

Jęknęłam. Po pierwsze miałyśmy mieszkać w domu, a tak się składa, że ja ich nienawidzę. O wiele bardziej wolę małe acz przytulne mieszkania niż wielkie i ponure domy. Tak najczęściej mnie się kojarzą. Po drugie mało czasu zostało do spotkania z nową szkołą i jeszcze większym życiowym koszmarem.

 

– O co chodzi? – spytała się mama, na nieszczęście usłyszała te jęknięcie. – Nie cieszysz się z nowego domu?

 

-Nie, coś ty – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu jestem bardzo zniecierpliwiona – uśmiechnęłam się, aby mamy nie domyśliła się.

 

Mama nic nie powiedziała i ze śmiechem wyszła z pokoju. Ja odetchnęłam z ulgą- mama nie połapała się, że ten cały wyjazd nie podoba mnie się. Szybko się ubrałam i wyszłam na śniadanie. Było bardzo obfite. Po śniadaniu zajęłam się lekturą ,, Stowarzyszenie wędrujących dżinsów”, a tymczasem starsi coś ustalali. Po pięciu godzinach Marcin wszedł do mojego pokoju i oznajmił, że jednak dzisiaj wyjeżdżamy, i że mam się powoli przygotowywać do wyjazdu. Po krótkim czasie przyszła mama i oznajmiła, że jest obiad. Spytała się jeszcze czy jestem spakowana i po odpowiedzi ,,tak” poszłyśmy razem na obiad. Nie był taki pyszny i obfity jak śniadanie, ale da się znieść. Po obiedzie była cisza poobiednia, a po niej Marcin wymeldował nas z hotelu. Ustaliliśmy, że spotykamy się o 15.00 przed wyjściem więc zostało mi jeszcze 15 minut. W tym czasie sprawdzałam czy niczego nie zostawiłam, a tak naprawdę zastanawiałam się nad moim przyszłym życiem. Wszystko będzie dobrze- pomyślałam sobie, ale było to marne pocieszenie. Kiedy nastał czas poszłam na dół przed wyjście. Tam już czekali na mnie mama i Marcin. Kiedy do nich doszłam ruszyliśmy w kierunku auta. Następnie wsiedliśmy do niego. Przeciwnie do poprzedniej podróży, ta minęła szybko, a nie robiłam nic co zabija nudę. Patrzyłam w okno na krajobraz Przemyśla. Kiedy dojechaliśmy na miejsce przeraziłam się. Miałyśmy mieszkać w jakimś gmachu. No dobra, troszkę przesadziłam, ale i tak nie wyglądał pięknie. Był jakiś nawiedzony. Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Powoli wzbierał się we mnie gniew. Mama przeciwnie, tryskała humorem. Kiedy weszliśmy do środka nie wytrzymałam i wybuchnęłam.

 

-I niby co to ma znaczyć!- krzyknęłam.

 

– Patrycja opanuj się, co to za zachowanie?- spytała. Zapowiadała się wielka kłótnia.

 

– Przez cały ten czas w ogóle nie zauważyłaś, że ta przeprowadzka całkiem mnie się nie podobała! Byłaś skupiona tylko na sobie! Na sobie i na tym głupim mieszkaniu! Nie cierpię cię Magda! -musicie wiedzieć, że kiedy się bardzo złoszczę mówię do mamy po imieniu.

 

– Patrycja natychmiast przestań! – Teraz i ona się mocno wkurzyła.

 

– Nie przestanę! Będę robić to co mnie się żywnie podoba! Nie dziwię się, że nie ma z nami taty! Pewnie w ogóle się nim nie interesowałaś! – Wykrzykiwałam zdanie za zdaniem z prędkością kul karabinu maszynowego. Przesadziłam i dobrze o tym wiedziałam. Było zupełnie inaczej, to tata nie pasował. Mama próbowała to małżeństwo podtrzymywać, ale nic z tego nie wyszło, ale cóż byłam strasznie wkurzona.

 

-Dobrze wiesz jak naprawdę było, a teraz wynocha! Już wynocha! Nie pozwalaj sobie na za dużo! Masz dopiero trzynaście lat! Wynocha! – teraz krzyczała mama.

 

Bardzo zła szybko weszłam na górę, do mojego wybranego przeze mnie pokoju. Siedziałam na łóżku naburmuszona. W tym momencie stało się to co całkowicie zmieniło moje życie. Dobiegł mnie ludzki głos. Mówił:

 

– Nie denerwuj się tak – powiedział. – Strasznie nie lubię, kiedy ktoś jest aż tak zły.

 

– Kto to? – zapytałam przestraszona.

 

Nieznany właściciel głosu ukazał mnie się. Był to uroczy i słodki duszek.

 

– Kim jesteś? – spytałam.

 

-Jak to kto. Co za głupie pytanie. Nie widać? Jestem duszkiem. Mówią na mnie Archeo. A to stąd, że mam na imię Archaminiwicipiciłokotosiamto. A nazywam się Fotomotodżezamatorfiloperkusista. Wiem, że to skomplikowane i trudne do zapamiętania, dlatego po prostu mów na mnie Archeo.

 

– Skąd się wzięło takie długie imię i nazwisko?

 

– Hola, hola jeszcze ja nie wiem jak się nazywasz. Jak masz na imię?

 

– Niech będzie, mam na imię Patrycja, ale wszyscy mówią na mnie Bella, a moje nazwisko to Iruszewicz. Na szczęście nie jest takie skomplikowane jak twoje. Teraz odpowiedz na moje pytanie.

 

– No cóż… właściwie to nie wiem. Hm, może dlatego, że bardzo dużo mówię? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia – przyznał Archamini coś tam, coś tam.

 

-Ciekawe… Dlaczego mnie się objawiłeś?

 

-Bardzo nie lubię kiedy ktoś jest zły, a dzięki mnie człowiek traci zły humor i wręcz tryska dobrym.

 

Jeszcze bardzo długo rozmawialiśmy. Zazwyczaj to ja zadawałam pytania, a Archeo na nie odpowiadał. Dowiedziałam się, że mieszka w tym domu od tysiąca lat, a wcześniejsi właściciele domu umarli pięćdziesiąt lat temu. Poza tym okazało się też, że ma rodzinę, duchy żyją wiecznie i może czarować oraz przenikać przez ściany. Dość dużo opowiadał o rodzinie, aż w końcu zadał pytanie, które nienawidziłam:

 

– Co z twoją rodziną?

 

– Mieszkam sama z mamą. Tata opuścił nas kiedy miałam siedem lat – odpowiedziałam.

 

-Bardzo mi przykro… – powiedział, ale nie dokończył, ponieważ ja mu przerwałam.

 

– Nie mów ,,bardzo mi przykro” albo ,,bardzo ci współczuję” bo to i tak nic nie da. Przeciwnie będzie jeszcze gorzej. Kiedy zaprzyjaźniałam się z innymi osobami, zadawali te pytanie, a kiedy ja na nie odpowiadałam, właśnie tak mówili. Niby rozumieją co przeżywałam, ale tak naprawdę nie mają pojęcia jakim było bólem niekończące się czekanie aż tata wróci. Mama zdradziła mi, że tata nie przyjedzie do nas dopiero w jedenastym roku życia. Nie wiedziała jaki to był ból. Przez te cztery lata czekałam, codziennie rano i wieczorem wyglądałam przez okno czy przypadkiem nie nadjedzie tata. Ale on nie przyjeżdżał. Opuścił nas, bo musiał na chwilę odetchnąć od mamy i znalazł już inną kobietę. Podobno potrzebni są mama i tata. Podobno tata jest od wspierania mówienia ,,Dalej, próbuj dalej”, a mama od pomagania, doradzania. Mówią też, że większość dzieci bez ojców ma zniszczone życie. Dzieci pozostawione często wstępują do gangów. Tak jest podobne w Stanach Zjednoczonych. My nie żyjemy w takim kraju gdzie są gangi, ale też mi było bardzo trudno – uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby aż tak się tym przejmował.

 

– Skoro powiedziałaś mi co jest twoim zmartwieniem, czułym punktem, smutkiem ja powiem ci co jest moim. Jego słowa mocno mnie zdziwiły. Sądziłam, że on nie ma żadnych smutków. – Tak wiem jesteś zdziwiona, ale widzisz nikt oprócz ciebie mnie wcześniej nie lubił. Ci poprzedni właściciele, o których ci mówiłem powiedzieli mi, że jestem strasznie irytującym i wrednym duszkiem, więc przestałem się ukazywać ludziom. Jestem duszą towarzystwa, a że byłem przez tyle lat sam mocno cierpiałem. Poza tym większość ludzi się mnie boi. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. – Kiedy ujrzałem ciebie wiedziałem, że jesteś inna, a kiedy się mnie nie przestraszyłaś nabrałem pewnoś

 

– Masz w czymś szczęście -powiedziałam.

 

– Tak?

 

– Jesteś duszą towarzystwa i szybko zaprzyjaźnisz się z kimś chcesz. Ja jestem strasznie nieśmiała i o wiele dłużej mi to zajmuje – stwierdziłam.

 

Mocno się zamyślił i przez dłuższy czas siedział nieruchomo ze skupioną miną aż się przestraszyłam, że coś powiedziałam nie tak, ale wtedy on odezwał się:

 

– Mam pomysł.

 

Pomysł polegał na tym, że ja mu miałam pomóc oswoić ludźmi z nim, a on mi z szybkim zaznajomieniem się osobami z nowej szkoły. Kiedy już ustaliliśmy szczegóły poszłam spać. Śniło mnie się, że przedstawiam mamie Archeo. Później zobaczyłam mnie i jakąś dziewczynę, chyba już przyjaciółkę, ponieważ zawzięcie ze sobą rozmawiałyśmy. Na górze napisane było ,, dzień pierwszy w nowej szkole”. To wszystko dzięki Archeo. Ogółem miałam sen, o nie tak koszmarnej przyszłości.

 

Do tej pory Patrycja i Archeo sobie pomagają. Dziewczyna nie ma problemów z poznawanie nowych osób, a duszek zaprzyjaźnił się z ludźmi i bryluje w ich towarzystwie.

 

Koniec

 

Maja

styczeń 2012 roku, Gdańsk