aldona tri3

Pokazała ego miejsce w kącie

Trzy dyscypliny. Trzy inne „wcielenia” i na każdym etapie wielka determinacja. Jeżeli chcesz uprawiać triathlon, nie bój się – nie utoniesz, choć tak wszyscy boją się tego pierwszego etapu. Ale bądź prawie pewien, że jedyne, co musisz utopić to swoje ego.

 

 

Triathlon to wielka frajda i duża dawka emocji. Świetna społeczność. To mobilizacja, przyjmowanie i pokonywanie słabości. Wbrew pozorom najważniejsza nie jest meta, ale okres przygotowania do startu, którego w tym roku mnie z różnych powodów, zwyczajnie zabrakło. Decydując się na ¼ IM niczego nie byłam pewna. Cel – ukończenie dystansu i fun na mecie. Czas to kwestia drugorzędna, przynajmniej oficjalnie 🙂 Moja forma „na granicy”. Podjęłam wyzwanie, kierując się sercem. Bo dobrze jest się zatrzymać, by usłyszeć siebie.

 

Cegiełka do cegiełki

Powrót do treningów po przerwie pod koniec czerwca okazał się arcytrudny. Miałam wrażenie, że cała siła fizyczna po prostu wyparowała, jakbym musiała budować wszystko od nowa. Przepłynięcie 200 metrów na otwartym akwenie sprawiało trudność. Zadyszka! A gdzie 950m? Kilka kilometrów biegiem było jak wejście na Mount Everest. „Głowa” szaleje. Podpowiada różne scenariusze. I to jest właśnie najlepszy moment, żeby zatrzymać całą swoją bezsilność, „podnieść się” i z mozołem, powoli iść do przodu.

 

Możesz się poddać?

To jest ten moment, kiedy możesz (nie musisz) zgodzić się na każdy scenariusz. Nawet taki, który niektórzy mogą uznać za porażkę. Przecież można zrezygnować przed startem lub zejść z trasy. Świat będzie istniał dalej. To jest ta chwila, kiedy dobrze jest zajrzeć w siebie i zobaczyć, co jest w głębi i czego naprawdę chcesz. Po co startujesz? Może dla wyniku, a może przez te ekstremalne doświadczenia chcesz poczuć, że żyjesz, że coś, co wydawało się nierealne oto staje się faktem. Albo robisz to, bo jest Twoje od początku do końca.

 

aldona tri

 

Zobaczyć strach, brak pokory, chęć walki, mobilizację i zgodę na „cokolwiek”. Wulkan sprzeczności. To moment, kiedy warto pójść dalej, choć nie masz pewności, co będzie na końcu. Porażka czy wygrana? Po prostu „płyniesz”, ale nie bezwiednie. Tego właśnie doświadczyłam w tym roku.

 

Morze niemocy

Startuję w triathlonie, bo lubię. Kocham i nienawidzę ten sport. Kocham, kiedy wymagania, które ze sobą niesie uczą mnie więcej o sobie samej, kiedy dostrzegam bardziej bliskich i ich codzienne zmagania i uczy czekać na wynik. Cierpliwość. Nienawidzę, kiedy zaczyna się wszędzie panoszyć, zabierać czas na to, co kocham bardziej od Tri – rodzinę, inne pasje, spotkania z przyjaciółmi, film, książkę etc.

 

Tegoroczny start był sprawdzianem pokory i cierpliwości. Lubię wiele rzeczy robić po swojemu. Sama. Jak wielu z nas oczekuję szybkich efektów. Nie ma w tym nic złego. Tym razem musiałam dać się poprowadzić, głównie Marcinowi, ale też swojej intuicji. Pokazać mojemu ego miejsce w kącie. Przyjąć swoją niemoc. Stawiać kroki nie będąc pewna gruntu. Zakumplować się z morzem, którego zaczęłam się uczyć dopiero 10 dni przed startem w Gdańsku. Powoli, bez żadnej gwarancji.

 

Aldona tri2

 

W morzu potrzebowałam prawie całego dystansu do czerwonej bojki, żeby w końcu popłynąć, jak należy. Emocje! Rywalizacja! Chęć bycia „w czubie”! Trzeba to było pogrzebać. Jestem ambitna. To nie było proste. To był wyścig z myślami, zniechęceniem, brakiem sił. Nie myślałam wtedy o mecie. Chciałam po prostu dopłynąć. Kiedy wsiadłam na rower celem było przejechanie trasy, choć wiedziałam, że taki dystans umiem pokonać. Doping dalszych i bliższych znajomych, męża i dzieci. I tylko chwilami przemykało w głowie wspomnienie następnego etapu. Wbiegając na ścieżkę huczało mi w głowie: 10,55km – czy ja to dobiegnę? Wbiegłam na metę obsypana płatkami z róż. Czy mogłam to lepiej wymyśleć? Dzieło miłości.

 

Nie jestem z żelaza

Kiedy słyszę, że jestem w ¼ Ironman uśmiecham się życzliwie i nie potrafię znaleźć w sobie odrobiny z tego żelaza. Po prostu, jestem sobą. Ukończyłam ten dystans, jak wiele kobiet i mężczyzn przede mną, na dłuższych niż mój dystansach. Kolejni pewnie podejmą wyzwanie.

 

aldona tri3

 

Chcę smakować życie. Triathlon jest tylko jednym z nich. Wciąga bardzo i daje kopa energii. Dobry, pozytywny. Ale to nie jest danie główne. To ma być środek… Do czego, to się jeszcze okaże.

 

Aldona Dybuk

 

Ps. od męża: I ten niepowtarzalny, niesamowity, piękny, cudowny uśmiech. Jak ja bym chciał się nauczyć tak cieszyć każdym etapem triathlonu jak Aldonka 🙂