Wielbłąd prosty jak drut

Torebka, torba. Bez względu na wiek właścicielki kryje wielką tajemnicę. Niezrozumiałą dla mężczyzn. Podobnie jak to, iż można wychodzić do szkoły obładowanym jak wielbłąd. Tata próbuje rozgryźć tajemnicę. Maja nie zostawia złudzeń.

 

Tata się dziwi:

Plecak z książkami, torba z ubraniami na przebranie, a do tego siatka z Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Ponadto płaszcz przełożony przez rękę, a w dłoni klucze i komórka. Tak wygląda niemal codziennie rano Maja wychodząca do szkoły. I bez względu na to ile razy bym jej tłumaczył, podpowiadał, sugerował, że może lepiej rzeczy z siatki zapakować do torby, płaszcza założyć na siebie, komórkę i klucze schować do kieszeni w plecaku, to nic nie daje. Maja wychodzi z domu obładowana jak wielbłąd. Dlaczego? Podobno kobiety tak mają. Tak uważa żona. Ale może w jej przypadku takie tłumaczenie to efekt rutyny, którą przecież trudno zarzucić 11-letniej dziewczynie. Maju ratuj. Może Ty mi to wytłumaczysz. Inaczej nie pozostanie nic innego jak zaakceptowanie takiego stanu i basta…

 

Maja tłumaczy:

Szczerze mówiąc trochę Tato nie rozumiem Twojej zaczepki. Plecak? Wiadomo jest potrzebny w szkole. Płaszcz, gdy nie zdążę założyć w domu, przewieszam przez ramię. Z kluczami i komórką jest tak samo. W mundurku po lekcjach nie będę chodzić, więc biorę ubrania na przebranie. Teraz już w torbie. Poza tym jakbyś nie wiedział to jeszcze dwa dni w tygodniu biorę inne rzeczy np. strój i ręcznik na basen. Proste? Jak drut.

 

Maja i Tata

 

ps. Do rozmowy naszej doszło jesienią. Na szczęście zimą Majka kurtkę ubiera, a pozostały asortyment kobiety chowa do plecaka. Ale za to jaki on jest ciężki. I nie da się nic z niego wyjąć