A gdyby to były ostatnie chwile życia

Tu i teraz. To jest to. Nie ma nic ponad. Tak czułem się kiedy w kawiarni patrzyłem na córkę i Jej radość z pierwszej prawdziwej, kupionej Jej kawy. Delektowałem się obrazem. Blaskiem bijącym od Niej. Potrafić cieszyć się chwilą, która trwa krótko, ale nadaje życiu smak…

 

Kiedy 19 lipca ukończyłem triathlon cieszyłem się. Bardzo. Jeszcze na początku 2014 roku nie sądziłem, że to możliwe. Nie potrafiłem pływać, bałem się wody. Nauczyłem się. Przygotowałem i wystartowałem. Przepłynąłem 950 metrów w Bałtyku. Przejechałem na rowerze 45 kilometrów i przebiegłem 10,55. Po zawodach usłyszałem, przeczytałem wiele ciepłych słów. Słów uznania. Niekiedy słyszałem, że jestem człowiekiem z żelaza. I jakoś to określenie wywoływało we mnie największy sprzeciw. I wcale nie dlatego, że wystartowałem „tylko” w ¼ Ironmana. A dlatego, że człowiekiem z żelaza nie chcę być… Choć całego Ironmana (3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42 km biegu) kiedyś ukończyć może się uda. Nie chcę być, aby nie zapomnieć jak kruche jest życie.

 

Do napisania tych niepoukładanych przemyśleń natchnął mnie wpis panczenistki, srebrnej medalistki z Igrzysk Olimpijskich w Soczi. „Człowiek planuje pół roku do przodu… cały sezon, poszczególne dni i treningi. Tyle miałam w planie: Górski Wyścig Wałbrzyski, obóz z kolarkami torowymi, Mistrzostwa Polski na torze w Pruszkowie i wiele innych planów oraz sukcesów na ten sezon. Proponuję żyć z dnia na dzień, nie planując za dużo w życiu… kręgosłup połamany + 12 szwów = zderzenie z traktorem” – napisała Natalia Czerwonka na swoim profilu na FB. Szok.

 

Sekundy. Tyle może zdecydować o zmianie wszystkiego. Przez wiele lat naszego małżeństwa, życia w rodzinie odkładałem „wakacje marzeń” na później. Pieniądze oszczędzałem, aby zabezpieczyć byt rodzinie. I co? Na wakacje nie pojechaliśmy, a pieniądze chowane w skarpecie szczęścia  nie dawały. Przez długi czas Aldonka cierpliwie pracowała nade mną, nad zmianą spojrzenia na życie. I w końcu Jej się udało. Powiedzieliśmy: Koniec. Teraz planujemy wszystko tak, aby udało nam się zwiedzić ciekawe zakątki. Ale przede wszystkim pobyć razem. Byliśmy na Krecie, w Barcelonie, Rzymie, Berlinie i kilku innych miejscach. Wspomnienia pięknych chwil. To mogę zostawić po sobie.

 

W ostatnich dniach gościliśmy Przyjaciółkę z Pragi. To co mnie w niej zachwycało i zarazem denerwowało, to jej brak pośpiechu. Wszystko robiła jakoś tak wolno. Na Jarmarku św. Dominika delektowała się niemal każdym stoiskiem z biżuterią. Ja się spieszyłem, a Ona czerpała garściami. Ja nie zauważałem pięknych rzeczy wokół siebie, a Ona kupiła je dla najbliższych. Dobra to była lekcja.

 

Kiedy Gabi wyjechała przyjechał zaprzyjaźniony zakonnik. Ten to potrafi żyć. Na długo zapamiętam jak przeglądał z najmłodszym, 10-letnim synem, jego gazetę o piłkarzach. Ja zerknąłbym tylko, aby nie robić przykrości Kajetanowi. On z dużym zainteresowaniem przejrzał ją, a na stronie z sytuacyjnymi żartami uśmiał się jak dziecko. Od samego patrzenia na Niego humor się poprawiał. Kiedy już wyjechał zapytałem dzieci o wrażenia z wizyty Ojca. Dopiero go poznały. Super – stwierdziły wszystkie. – Taki otwarty, szczery. Długo wieczorem siedziały z nami i słuchały Go z zainteresowaniem, choć przeważnie jak mamy gości to raczej wolą swoje zajęcia. Kolejna lekcja do odrobienia.

 

We wtorek Aldona i Maja umówione były do fryzjera. Ja później miałem z córką pojechać do sklepu, aby uzupełnić jej garderobę. Nie za bardzo miałem na to ochotę, ale jak trzeba to trzeba – powiedziałem żonie. Kiedy już zapłaciłem za poprawioną fryzurę córki pojechaliśmy do sklepów. Udało nam się kupić bluzki i niezbędne kosmetyki. Majka wyjeżdża za chwilę na obóz. Później okazało się, że mamy trochę czasu czekając na mamę. Poszliśmy do kawiarni.

 

– Tato kupisz mi kawę – zapytała Majka, która już od dłuższego czasu chciała napić się swojej kawy, a nie tylko podpijać od rodziców.

 

– Ok. Ale jakąś słabą – powiedziałem. I tak ja piłem cappuccino, a Maja latte. Jej radość, a później opowieści to było coś najlepszego, co mogło mi się przydarzyć tego dnia. Słuchałem jej i się uśmiechałem. Przestałem zerkać na zegarek i cieszyłem się spotkaniem. A muszę przyznać, że od żartów i lekkich tematów, buzia jej się nie zamykała, przeszliśmy do poważniejszych. To były piękne chwile. I co z tego, że w tym czasie nie załatwiłem jakiejś sprawy z długiej listy spraw do załatwienia. Zrobię to później. A w tym czasie cieszyłem, delektowałem się chwilą. Ciągle się tego muszę uczyć…

 

Tata