Kiedy człowiek kończy 40 lat

Liczyłem na to, że 40 urodziny będą udane. Ale w najśmielszych snach nie spodziewałem się, że to będzie tak dobry i bogaty czas. A wszystko to dzięki Aldonie i Przyjaciołom, a szczególnie jednemu z nich. Ale po kolei.

 

To, że to będzie wyjątkowe wydarzenie mogłem się spodziewać od kilku, kilkunastu tygodni. Wtedy ustaliliśmy z Aldoną, że to Ona zajmie się przygotowaniami. A, że jest w tym świetna mogłem się spodziewać petardy.

 

19 czerwca, Boże Ciało zaczęło się od mocnego akcentu. W tym czasie przebywaliśmy z Przyjaciółmi w Augustowie na krótkim urlopie. Kilka minut przed godziną 7 obudził mnie Dawid i kazał pójść z nim na… stołówkę. Tam czekała na mnie pierwsza niespodzianka. Aldona i Majka przygotowały wspólny taniec. A wszystko do mojej ulubionej muzyki. Depeche Mode, Eminem, U2 i kawałek w rytmie salsy. Cudownie się prezentowały moje Panie. Wzruszenie i radość.

 

Później było śniadanie, na którym przyjąłem liczne życzenia od Przyjaciół. Dużo dobrych i ciepłych słów. Po posiłku dzieciaki i Aldonka wręczyli mi zieloną kopertę, a w niej informacja, że 24 sierpnia 2014 roku startuję w ¼ Maratonu w Berlinie. Mocny akcent na zakończenie wakacji. Rewelacja. Pobiegniemy z Aldoną.

 

O godzinie 11 eucharystia i procesja. Przyznanie się do Chrystusa.

 

To co się stało później było kolejną niespodzianką. Spontaniczna wyprawa rowerowa z grupą Przyjaciół nad jezioro. Żadnej bojki i pianki. Już na miejscu okazało się, że nie ma zejścia do wody. Trzeba skoczyć. I ten strach. Jak to zrobić? Przecież dopiero od niedawna pływam. Nigdy nie skakałem do wody na otwartym akwenie. Co najwyżej na basenie. No właśnie. I tutaj zastosowałem powiedzenie, które usłyszałem niedawno. „Do drzwi puka niepokój, strach. Otwiera odwaga, a tam nie ma nikogo”. I tak się stało. Przecież podobne skoki wykonywałem na basenie – pomyślałem. Zrobiłem to. Chwilę później cieszyłem się pływając w jeziorze. Mało tego, popłynąłem na drugi brzeg. Pierwszy raz w życiu pływałem w ten sposób na akwenie otwartym. Cudowne uczucie. Niesamowita radość. Zostało już tylko morze i będę gotowy do startu w triathlonie.

 

Na obiedzie przeżyłem burzę. Piękny tort (ten na zdjęciu jest z soboty, w czwartek był trochę skromniejszy, ale też smaczny) i głośne, donośne „Sto lat” w wykonaniu najbliższych Przyjaciół. Nigdy takiego nie słyszałem. Była moc.

 

40

 

Wieczorem ognisko, gitara, piwo, wino, przeróżne opowieści, śmiech. I tak minął dzień pierwszy świętowania.

 

Drugi to sobotnia impreza już w Gdańsku. Pełna konspira.

 

40-4

 

Okazało się, że goście, którzy z różnych względów nie mieli dojechać, dojechali. Miejscówka była inna, niż wcześniej ustaliliśmy, a zamiast pieniędzy, które miałem zbierać na sprzęt TRI otrzymałem piękny, czarno-czerwony rower szosowy Focus. Jest zaje…

 

40-6

 

To jednak nie był koniec niespodzianek tego wieczoru. Był tort z podtekstami i piosenka napisana i wykonana przez Przyjaciół specjalnie dla mnie (już niebawem, jak tylko dotrze do mnie nagranie będzie oficjalna prezentacja). Było dużo dobrych rozmów i podziękowań. Były niesamowite nagrane życzenia od tych, co nie dotarli. Było smaczne jedzenie, tańce, radość. I na koniec jeszcze jeden prezent, niespodzianka od Aldonki. W październiku jedziemy do Rzymu na audiencję do papieża Franciszka, a później… do wyboru Malta lub Portugalia. A to w związku z 18 rocznicą ślubu.

 

Przed zaśnięciem chwila refleksji. Szkoda, że 40-tych urodzin nie można mieć co roku. Na imprezie padały także pytania jak się czuję z czwórką z przodu. Odpowiedź jest tylko jedna. Niesamowicie dobrze. To co dzieje się w moim życiu w ostatnim czasie przerasta moje najśmielsze wyobrażenia. W żaden sposób nie zasłużyłem na tą MIŁOŚĆ. Aldony, dzieci, Przyjaciół. To coś niepowtarzalnego. Być otoczonym ludźmi, którzy akceptują Cię takim jakim jesteś, nie oceniają, nie krytykują, a jak trzeba wspomogą. Często spotykam się z pytaniem skąd to wszystko się bierze w moim życiu. Skąd mam tyle energii, pomysłów, chęci i wszystkich tych i innych rzeczy. Odpowiedź jest jedna. Moje życie zaczęło się zmieniać ponad 20 lat temu, kiedy otworzyłem drzwi Chrystusowi. Wtedy, jako 18-letni chłopak marzyłem o życiu jakie mam teraz. Nie byłoby tego, gdyby nie On. Dziękuję Przyjacielu.

 

40-7

 

Dziękuję też wszystkim, którzy pojawili się w moim życiu. Nie potrafię wyrazić tego słowami. Byłyby zbyt skromne. Nie chcę także Was Kochani wymieniać z imienia i nazwiska, bo boję się, że mógłbym kogoś pominąć. Zresztą jestem przekonany, że nie o wszystkich, którzy tak wiele dla mnie zrobili, wiem. Wy wiecie. Ja Wam dziękuję najpiękniej jak umiem za każdy gest życzliwości, dobra którego doświadczam od Was każdego dnia, nie tylko w ostatnim czasie.

 

Marcin Dybuk