DepresJA to niemożliwe! 

Więcej kobiet choruje na depresję, ale to mężczyźni częściej popełniają samobójstwo. Według statystyk, co czwarta osoba w Europie miała epizod depresyjny lub zmaga się z chorobą. Nie musimy być bezradni wobec tej sytuacji. 

“Nie zrozumie tego osoba, która nie doświadczyła ciemności”. To zdanie usłyszałem od znajomego, który boryka się ze stanami lękowymi i depresją. Pamiętam jak przed laty dziadek Wacek, który zachorował, miał problemy z zapięciem guzika w koszuli. Pomagałem mu co rano ubrać się i nie rozumiałem, jak to jest możliwe, że dorosły, kilka dni wcześniej sprawny mężczyzn, ma problemy z prostą czynnością. Niedługo później popełnił samobójstwo.

Depresja drąży skałę

Depresja to nie tylko śmiertelna choroba, ale także podstępna. Drąży skałę jak kropla, aż ją skruszy. Chorzy potrafią na wiele sposobów wytłumaczyć sobie ten stan.

Pamiętam, jak siedziałem przy stole w mieszkaniu, przed komputerem i nie mogłem napisać zdania. Wpatrywałem się w ekran. Niepojmowalne było dla mnie to, że ja, osoba, która od ponad 20 lat żyje z pisania ma problem z rozpoczęciem tekstu. O problemach ze wstaniem z łóżka nie wspomnę. Tłumaczyłem to przemęczeniem. W życiu wtedy bym nie pomyślał, że jestem chory. Liczyłem, że krótki urlop, wyjazd rozwiąże problem.

Dzisiaj, będąc czwarty rok w terapii, patrząc w przeszłość, dostrzegam i inne sygnały. Po zakończeniu projektu, zamknięciu przysłowiowych drzwi za ostatnim klientem, usiadłem przy stole, napiłem się piwa i już nie wstałem. Żeby było jasne, nie zdążyłem nawet dopić jednej butelki. Poczułem tak ogromny ból w krzyżu, że nie mogłem wstać, a co dopiero chodzić. Pojechałem do szpitala, dostałem zastrzyk i dzięki niemu mogłem wsiąść (o zgrozo!) do samochodu i przejechać 350 kilometrów  do domu.  Inny przypadek, to problemy z oddychaniem, m.in. kiedy prowadziłem samochód tak jakby mnie ktoś kłuł szpikulcem pod żebra. Nie raz zatrzymywałem się na poboczu, wysiadałem i rozciągałem. Pomagało na chwilę.  

Ponad ludzkie siły

Działanie ponad ludzie siły, to charakterystyczna zachowanie w depresji. Mężczyźni potrafią się rzucić w wir pracy i zaharowywać się na śmierć. Dosłownie. Taka ucieczka też może być objawem choroby. U mnie wyglądało to tak, że podejmowałem się kolejnych trudnych zadań. A kiedy już się z nimi uporałem, szukałem następnego. 

– Posprzątałeś w stajni Augiasza, to teraz usiądź i odpocznij. Odcinaj kupony od dobrze wykonanej roboty – powiedziała kiedyś znajoma, która widziała jak siedzę zdołowany w gabinecie. 

– Nie potrafię. Muszę działać. Inaczej fatalnie się czuję – tłumaczyłem. 

I rozdrażniony wracałem do domu. Częste zdenerwowanie to kolejny objaw, a zdanie, które możemy usłyszeć od najbliższych, że ostatni jesteśmy często rozdrażnieni, powinno być sygnałem ostrzegawczym. Wzrost impulsywności, zachowań agresywnych, nadużywanie używek czy ryzykowne zachowania to jedne z częstszych objawów depresji u mężczyzn. U obu płci to spadek siły motywacyjnej do działania, utrzymujący się się obniżony nastrój i wreszcie anhedonia, niezdolność do odczuwania przyjemnych emocji. 

Jakub Krzyżak, w rozmowie Pożar gasiłem benzyną opowiadał mi, że jego lekarstwem na zły stan był alkohol i jak podkreślał to najtańszy i najbardziej dostępny z depresantów. Ponadto cieszący się opinią niegroźnego. To największy sukces marketingowców, którzy wmówili nam, że alkohol jest bezpieczny. 

Nadmiar aktywności pozwala nam uciec od tego, co jeszcze trudniejsze – od zadań i spraw, o których nawet boimy się myśleć – pisze Dariusz Duma, filozof, przedsiębiorca, doradca i coach. 

I znowu pojawia się strach

Tak to się wielu ludziom układa, że łatwiej im męczyć się z upartym robieniem czegoś relatywnie prostego, niż wyjść z codziennego kieratu i przyznać przed samym sobą, że to nie ma sensu, że już nas tu nie powinno być, że trzeba coś zmienić. Nie wiemy jak się do tego zabrać, boimy się nieznanego, nie lubimy się żegnać z tym, do czego przywykliśmy – wybieramy więc czynności zastępcze, a już najbardziej lubimy pielęgnować poczucie, że nie mamy czasu na nic innego. Brak alternatywy i opcji na własne życzenie. To męczy bardzo – pisze Duma. 

Ręka do góry, kto tak nie ma? Ile razy zdarzyło nam się wymigać od nieprzyjemnego obowiązku, który trzeba wykonać. Mam w domu tablicę, gdzie przypinam kartki z wypisanymi rzeczami, którymi muszę się zająć. Trudniej przed nimi uciec, zapomnieć 🙂 Zauważyłem także, że kiedy zabieram się za zadania, okazują się one wcale nie takie trudne, a wykonane dają dużo satysfakcji.  

Do drzwi puka strach, otwiera mu odwaga, patrzy, a tam nikogo nie ma. 

Warto się przyjrzeć sobie. Temu, co wywołuje w nas strach. Często żyjemy oderwani od prawdziwych uczuć. Nie potrafią mówić o nich. Wstydzimy się przyznać. Kumulujemy negatywne emocje w ciele, upychamy je. Magazynujemy latami, aż w końcu głowa nie wytrzymuje. Brené Brown – amerykańska psycholog, pisarka, wykładowca uniwersytetu w Houston, podczas jednego ze spotkań, w wypełnionej po brzegi sali, zapytała, co wywołuje u mężczyzn największy wstyd. 

-Słabość – odpowiedziały chóralnie kobiety. 

Zgromadzonym mężczyznom nie przeszło to przez gardło. Według statystyk trzy razy więcej kobiet choruje na depresję, ale to mężczyźni częściej popełniają samobójstwo. Często do lekarza udajemy się w ostatnim momencie. W przypadku mojego dziadka, a było to ponad ćwierć wieku temu, leki, które przepisał mu lekarz nie zdążyły zadziałać. Dziś na szczęście działają dużo szybciej, już nawet po kilku dniach. 

Depresja sama nie przejdzie

Nie ma jednego modelu choroby. Kiedy się przeziębimy mamy katar, kaszel idziemy do lekarza, który przepisuje leki i po kilku dniach wracamy do zdrowia. Z depresją tak łatwo nie jest. Nie przejdzie sama. Trzeba się nią zająć. Najprościej (wiem, że nie) jest zadzwonić do specjalisty u umówić na spotkanie. Przejąć ster od strachu, bo jak powiedziała nieżyjąca już amerykańska psycholog Susan Jeffers:

Przedzieranie się przez barierę lęku jest w sumie mniej przerażające niż życie w ciągłym strachu płynącym z poczucia bezradności.

Marcin Dybuk

Podobał Ci się tekst, uważasz go za wartościowy, pomocny POSTAW autorowi KAWĘ

Jakub Krzyżak: Pożar gasiłem benzyną!

„Barierą jest pójście do psychiatry. Mężczyźni uważają, że to wstyd. Zamiast prosić o pomoc zamiatają problem pod dywan i umierają” – Jakub Krzyżak

Kiedy Jakub Krzyżak napisał w mediach społecznościowych, że ma depresję, później, że jest alkoholikiem, nie brakowało takich, którzy pytali „czy robi sobie jaja”? Skąd wątpliwości?

Życie na pełnej petardzie

Krzyżak jest trenerem personalnym, w przeszłości zawodowym kolarzem. Tętnił życiem. Zawsze uśmiechnięty poruszał ludzi. Wspólne wytapianie kilogramów, podczas spacerów po trójmiejskich lasach, bieganie po wzgórzach morenowych i górach, a także morsowanie (kiedy jeszcze nie było modne) w sopockiej marinie przyciągało setki ludzi. W mediach pojawiały się informacje o gościu, który poruszył Trójmiasto. Dosłownie.

Podcasty wysłuchasz także na Apple Podcast

Jakub, jak sam mówi, żył na pełnej petardzie. Gdzie się nie ruszył spotykał znajomych. Każdy weekend, jeśli tylko nie był w górach na campie z klientami, spędzał w Sopocie. Nie musiał się umawiać, wystarczyło że się pojawił, a chętnych do wspólnej „celebracji” życia nie brakowało. I tak przez wiele lat. Na 30-urodziny, które były dokładnie dziesięć lat temu, przyszło 200 osób. Huczna zabawa trwała do białego rana.

Król małpeczek

Aż nagle to wszystko rozsypało jak domek z kart. Staczał się na dno. Aby zająć się klientami sięgał po „małpeczki”. Z króla życia, stał się królem małpeczek. W osiedlowym sklepie witali go jak starego znajomego, wiedzieli co podać. Aby rano wyjść na spacer z ukochanym psem musiał się zmuszać. Alkohol, który „załatwiał” wszystkie problemy okazał się najgorszym depresantem, który wpędził go w nicość. Upłynęło wiele wody w rzecze, zanim doszedł do prawdy na swój temat. Wtedy zaczął się nowy okres. Pomogły spotkania z ekspertami, leki, psychoterapia. Dziś ponownie tętni w nim życie, a treningi kolarskie zaczęły sprawiać przyjemność. Układa wszystko po nowemu, bo jak mówi, chce żyć pełną piersią. Różnica polega na tym, że już wie, że nie jest nieśmiertelnym Supermenem.

Petarda

Zapraszam do wysłuchania mocnej rozmowy dwóch gości, którzy zmagają się z depresją. To jest, jak powiedział Krzyżak, rozmowa o życiu. Mamy nadzieję, że pomoże kolejnym mężczyznom znaleźć odwagę do stanięcia w prawdzie, nie bojąc się słabości, rozpocząć podróż do męskości.

Mocne cytaty Jakuba

  • Przez dwa lata, kiedy źle się czułem, chlałem fest
  • Ty nie wyglądasz jak alkoholik
  • Alkohol jest największym i najtańszym depresantem, jaki możemy sobie zafundować
  • Gasiłem pożar benzyną. Brałem leki i popijałem wódą
  • Trudnością było się przyznać do słabości. Zdobywałem świat i nagle mnie odcięło. W oczach ludzi byłem cipą
  • Barierą jest pójście do psychiatry. To wstyd. Zamiast prosić o pomoc zamiatają problem pod dywan i umierają
  • Wylogowałem się z fajnego życia i zszedłem na psy, na dno. Moje dno, bo każdy ma swoje
  • Jesteśmy w dupie i tam się urządzamy. Wyjście z niej to proces, który się nie kończy
  • Wydawało mi się, że depresja przejdzie jak katar, że problemy rozwiążą się same
  • Zrozumiałem, że za dużo robię dookoła, a za mało skupiam na sobie
  • Uciekałem od dorosłego życia
  • Alkohol nigdy nie rozwiązał problemu, wręcz przeciwnie czułem się coraz gorzej
  • Przed terapią blokowały mnie bezsensowne obawy
  • Poszedłem na terapię, bo nie miałem nic do stracenia
  • Weź się ogarnij, bo nie mogę na Ciebie patrzeć – takie słowa nie pomagają
  • Bałem się, że ludzie będą się śmiać, wytykać palcami. Nic takiego się nie stało
  • Zrzuciłem z siebie ciężar nieśmiertelnego Supermana
  • Zdarzało mi się płakać z bezsilności

To tylko niektóre mocne cytaty z rozmowy z Jakubem Krzyżakiem. Cała jest cenna, to petarda, która może skruszyć mur bezsilności. Odwagi!

Marcin Dybuk
marcin.dybuk@gmail.com

Jeśli Ci się podobało, uważasz, że te rozmowy są ważne i chciałbyś mnie wspomóc, to POSTAW KAWĘ. Dzięki!

POPRZEDNIE PODCASTY

Pomaga im odnaleźć smak życia

Łukasz Malaczewski nie boi się wyzwań. Nawet takich, o których jeszcze niedawno mało kto słyszał w Polsce. Dzięki niemu i jego podopiecznemu zrodził się projekt, za sprawą którego nawet najsłabsi doświadczają dobra, a ich życie zmienia się w lepsze.

  • To rozmowa z osobą, która doświadczyła niemożliwego. W i z sytuacji beznadziejnej z nim i dzięki niemu zrodziło się coś pięknego. Miłość, która przemienia życie dziesiątek osób, które jeszcze niedawno, zanim nie spotkały Łukasza, były skazane na samotność, w zamknięciu w czterech ścianach.

Podcastu posłuchasz także na Apple Podcast

  • To także historia rodziców, którzy uwierzyli, że życie może być dobre, mimo że trudne, którzy mieli odwagę wyjść ze strefy komfortu dzięki Łukaszowi.

  • To historia chłopca, który mimo strasznej choroby, niepełnosprawności doświadczył spełnienia. Tak uważa i ma na to dowody Łukasz, które przedstawia w rozmowie. Chłopca, który entuzjazmem, uśmiechem zarażał setki, jeśli nie tysiące osób. Chłopca, który mimo, że nie mógł nigdy mieć dzieci, bo był dzieckiem, został ojcem. Najprawdziwszym. Jego dziecko rośnie w siłę i każdego dnia sprawia, że inni czują się lepiej.

  • To rozmowa także z Łukaszem, który jest ojcem i mężem, a który ma odwagę stawiać córkom granice, ale także potrafi kochać, poświęcać im czas. Który jest dumny ze swoich osiemnastoletnich córek: Mai i Malwiny.

W Dniu Ojca polecam Wam rozmowę z Ojcem, od którego naprawdę dużo możemy się nauczyć. Zapraszam także do przeczytania 15 porad jak być lepszym ojcem.

Marcin Dybuk,
marcin.dybuk@gmail.com

Ps. A jeśli podobają Ci się moje treści, i możesz sobie na to pozwolić, to POSTAW mi KAWĘ. Wszystkie zebrane środki służyć będą produkcji i rozwojowi bloga i podcastu. Chciałbym spotykać się z mężczyznami nie tylko w Trójmieście, ale także w różnych zakątkach Polski. Wiem, że w czasach po pandemicznych istnieje możliwość rozmowy online, ale wiem także z wieloletniego doświadczenia dziennikarskiego, 30 letniego, że dobre rozmowy rodzą się podczas spotkania twarzą w twarz. A i produkcja, m.in. obróbka przez realizatora dźwięku, to koszty itd. Podziel się także podcastem ze znajomymi w mediach społecznościowych.

Dzięki, że jesteś! Życzę dobrego dnia.

15 porad, jak być lepszym ojcem

Dzień Ojca, to dobry powód, aby podzielić się z Wami kilkoma spostrzeżeniami z życia, zarówno w roli syna jak i taty. Część błędów popełniał mój ojciec, część ja. Udało mi się wyciągnąć wnioski z jednych i drugich. Ale lepiej uczyć się na błędach cudzych, dlatego może Tobie rady pomogą nie robić głupot.

Przytulaj i mów, że kochasz

Pamiętaj, szczęśliwi rodzice, to szczęśliwe dzieci

A jeśli to nie jest możliwe, bo wybraliście różne ścieżki życia, to przynajmniej postarajcie się porozumieć, nie tylko dla dobra dzieci, ale tak naprawdę także Waszego.

Zapraszam także, do wysłuchania rozmowy z niezwykłym ojcem – Łukaszem Malaczewskim

Znajdź czas dla dziecka

Kiedy przychodzi do Ciebie nawet z pozornie głupią sprawą odłóż wszystko, spójrz w jej/jego kierunku i słuchaj, rozmawiaj. Po kilku minutach może się okazać, że dziecko przyszło do Ciebie z istotną sprawą, ale potrzebowało się poczuć ważne i przekonać się, że masz dla niego czas. Uwagę skupisz tylko na nim, a nie na przykład na telefonie.

Zaplanuj czas tylko z dzieckiem

Wyjście do kina, teatru, kręgielni, kawiarni, cokolwiek co lubi. Zapytaj dziecka, gdzie chciało by pójść z Tobą. Tylko Wy we dwoje. Nawet jeśli masz dwójkę, trójkę dzieci, to to wyjście jest dla jednego z nich. To jest specjalny, indywidualny czas dla wybranego tego dnia dziecka. Z drugim zaplanuj innych dzień.

Pytaj i słuchaj

Odpowiedzi mogą Cię zaskoczyć, a wnioski poprowadzić do lepszych relacji z dzieckiem lub zmiany, czegoś czego ono na przykład się boi. I nie ma znaczenia wiek dziecka. Pamiętam, jak zapytałem jedno z moich dzieci, które miało kilka lat, czego nie lubi w domu. Odpowiedź mnie zwaliła z nóg. Dobrze, że leżałem na łóżko obok niego. Nie lubię jak się kłócicie z mamusią. Czy Wy się rozwiedziecie? Wytłumaczyłem, że dorośli czasami tak mają, że się kłócą, ale później najczęściej się godzą. Powiedziałem, mu że przecież widzi jak z mamą przytulamy się, rozmawiamy, a jak trzeba przepraszamy.

Baw się z dziećmi

Nie uciekaj od tego, nawet jeśli jesteś zmęczony. Znajdź w sobie trochę energii na to bardzo ważne, dla dziecka zajęcie. Dla Ciebie to tylko zabawa, a dla niego jedna z najważniejszych czynności dnia. Oczywiście im starsze dziecko, to i zabawy się zmieniają, ale jedno się nie zmienia. Czas spędzony z ojcem, jest dalej tak samo ważny!

Gromadź, pracuj na dobre wspomnienia

To chwile, które pozostaną z dziećmi na zawsze. W trudnych momentach będą do nich wracać.

Jedzcie wspólnie posiłki

Przynajmniej jeden dziennie. Wspólnota stołu buduje relacje. I jest czas na rozmowy, najlepiej nieoceniające.

Nie rywalizuj z dziećmi

To są Twoje dzieci, a nie koledzy, koleżanki z pracy. Jeśli na przykład gracie w planszówki, nie staraj się wygrywać za wszelką cenę i zawsze. Jeśli dzieci wyczują, że nie potrafisz odpuścić to, przestanie im się to podobać.

Nie składaj obietnic bez pokrycia

Do dzisiaj pamiętam obietnice mojego taty. Mówił, że pójdzie ze mną pograć w piłkę na podwórko i nigdy, dosłownie tego nie zrobił. Obiecał mi motorynkę jak dostanę się do szkoły średniej. Zrobiłem to, ale zamiast motorynki usłyszałem, że zdawałem do technikum, a przyjęli mnie do liceum. Nawet nie wyobrażacie sobie na jak długie lata było to zadrą w sercu.

Nie żartuj z dzieci

W najgorszym momencie możesz powiedzieć coś, co dla Ciebie będzie błahostką, a Twoje dziecko dotknie i to boleśnie. Znam to z autopsji. 

Pamiętaj, to Ty jesteś dorosłą osobą

Do Ciebie przede wszystkim należy obowiązek zapanować nad emocjami. Wiem, nastolatek ma nietuzinkowe umiejętności wkurzania. Ale to Ty jako tata jesteś jego gwarantem bezpieczeństwa. Pomyśl, jak się będzie czuł, jak się okaże, że jego tata zachowuje się tak jak on, dziecko. Na przykład przekrzykuje się z dzieckiem. Kiedy zaczynasz się kłócić i wiesz, że masz rację, zachowaj ją dla siebie, do czasu kiedy Twoje dziecko uspokoi się. Opadną emocję. Powiedź spokojnie, że nie będziesz z nim teraz rozmawiał, że chętnie to zrobisz, jak się uspokoi. Kiedy on wkurzony odwróci się do Ciebie plecami, coś jeszcze burknie i pójdzie do swojego pokoju, trzaskając przy okazji drzwiami, zignoruj to. Wiem, że to jest mega trudne. Ale najprawdopodobniej, kiedy opadną emocje, dziecko będzie żałowało swojego zachowania. Lepiej, żeby ono żałowało, niż Ty kilku zdań, które powiedziałeś za dużo w złości.

Nie płacz z dzieckiem

Kiedy dziecko zaczyna płakać, kłócić się z Tobą albo zrobiło coś głupiego np. nie posprzątało dokładnie po imprezie (oczywiście płacz, kłótnia, impreza to w zależności od wieku dziecka), to niemal na 100 procent jestem pewny, że chce zwrócić Twoją uwagę na siebie. Coś dzieje się w jego życiu, z czym sobie nie radzi. Postaraj się opanować emocje, przyjrzyj się sytuacji, czy przypadkiem się nie powtarza ta lub podobna, zaplanuj czas i zaproś dziecko do rozmowy. Zapytaj co się dzieje? Jak już zadasz to pytanie, słuchaj, nie wymądrzaj się. Ono tego nie potrzebuje (to oczywiście też w zależności od wieku), tylko chce, abyś je zauważył. Czasami wystarczy tylko rozmowa z ojcem, a czasami coś trzeba wspólnie zdziałać.

Stawiaj granice

Dziecko nie chce móc wszystko robić. Granice, to bezpieczeństwo, którego ono oczekuje od dorosłych (to jednak szerszy temat i kiedyś do niego wrócę).

15 rada powinna być od Ciebie

Podziel się nią w komentarzu w mediach społecznościowych lub napisz maila marcin.dybu@gmail.com Chętnie przygotuję drugą część porad dla ojców, a może także dla matek.

A jeśli podobały Ci się powyższe treści

POSTAW AUTOROWI KAWĘ

(jeśli możesz, bo przecież nie musisz). Wszystkie zebrane środki służyć będą produkcji i rozwojowi bloga i podcastu. Chciałbym spotykać się z mężczyznami nie tylko w Trójmieście, ale także w różnych zakątkach Polski. Wiem, że w czasach po pandemicznych istnieje możliwość rozmowy online, ale wiem także z wieloletniego doświadczenia dziennikarskiego, 30 letniego, że dobre rozmowy rodzą się podczas spotkania twarzą w twarz. A i produkcja, m.in. obróbka przez realizatora dźwięku, to koszty itd.

Podziel się także poradami ze znajomymi w mediach społecznościowych. Może jest ktoś, to ich potrzebuje.

Dzięki, że jesteś! Życzę dobrego dnia.

Marcin Dybuk
marcin.dybuk@gmail.com

Podróż do męskości

Dzień dobry! O czym i z kim będę rozmawiał? Dlaczego, i po co? W dniu 49 urodzin postanowiłem podzielić się z innymi, tym co jest dla mnie cenne. Odpalam podcast Magiel Dybuka, Marcin Dybuk rozmawia. Jestem przekonany, że odpowie on na potrzeby wielu mężczyzn, a i kobietom pozwoli lepiej nas zrozumieć.

To nie będzie łatwa droga, ale chciałbym Was do niej zaprosić. Dlaczego? Od dzieciństwa borykałem się z deficytem męskości. Moi dziadkowie i ojciec nie potrafili przekazać mi czym jest, bo sami jej nie poznali. Tata wychowanie dzieci zrzucił na barki mamy, która w trudnych momentach życia sama podejmowała decyzje. Na przykład wyrazić zgodę na operację, której musiałem być poddany po wypadku. Kiedy lekarz powiedział jej, jakie mogą być skutki trepanacji czaszki, ze śmiercią włącznie, ojca nie było obok. Tę samotność czułem i czuję nadal w jej życiu. Pamiętam obietnice taty, że pójdzie ze mną pograć w piłkę, że kupi motorynkę itd. Żadnej nie dotrzymał.  



Posłuchasz także na Apple Podcast

Podcast: Dzień dobry! O czym i z kim będę rozmawiał?

Poszukiwania wzorców

Ubogi w doświadczenia wyruszyłem w życie. Wychowywanie trójki dzieci łatwe nie było. Popełniałem błędy, ale kto ich nie popełnia :). Długie lata poszukiwałem męskich wzorców. Różnie z tym bywało. Na szczęście z kilku spotkań udało się wyciągnąć dużo dobrego. Składałem puzzle, które niekiedy przypominały jakiś obraz. Jednym z najcenniejszych doświadczeń, pomijając życie z Aldoną, która jest poza skalą, było pokonanie strachu przed wodą i nauczenie się pływania, a następnie start w triathlonie (pływanie, jazda na rowerze, bieg). To doświadczenie, tak samo jak starty w maratonie wiele mnie nauczyły i były jednym z elementów zmiany w życiu.

Więcej o wyjściu ze strefy komfortu i tej części przygody pisałem w tekście TUTAJ

Depresja potrafi zabić

Innym krokiem milowym była depresja. Zetknąłem się z nią wiele lat temu. Dziadek Wacek zachorował, popełnił samobójstwo. Mieszkałem wtedy z nim, a doświadczenie poszukiwania go przez dwa tygodnie, informacja o znalezieniu zwłok w kanale Motławy, zostawiły ślad w moim młodym życiu. Kolejny raz zetknąłem się tą chorobą w rodzinie, aż i mnie dopadła. Pierwszy incydent miałem pięć lat temu. Wtedy wystarczyła wizyta u psychiatry, aby się poprawiło. Przyznanie się do słabości, zrzucenie ciężaru w gabinecie zadziałało jak lekarstwo. Ale to na co chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę, to praca jaką wykonała Aldona. Widząc, że gasnę w oczach, długo mnie namawiała do wizyty. Bo przecież ja sobie sam ze wszystkim poradzę, tak jak radziłem sobie przez ponad 40 lat, osiągając m.in. zawodowe sukcesy – myślałem popijając wino lub piwo. Jakie to było zgubne i o zgrozo nie jestem odosobniony w takim postępowaniu. Pokuszę się o stwierdzenie, że 90 procent, a może nawet więcej mężczyzn tak ma.

Ze szczytu trzeba zejść

Bieganie i triathlon, endorfiny z tym związane odegrały na pewno pozytywny wpływ na powrót do równowagi. Do czasu. Od przyjaciela usłyszałem, że triathlon to wchodzenie na szczyt. Może nawet będąc u góry zdobędę ich kilka, ale kiedyś będę musiał zejść. Nie dowierzałem. Po trzech, czterech latach przy wyczerpującym, szybkim, aktywnym trybie życia na wielu płaszczyznach: rodzinnej, zawodowej, sportowej, baterie się wyczerpały. Trudne doświadczenie związane ze stratą było kroplą, która przelała czarę goryczy. Udałem się na psychoterapię. To była dopiero jazda bez trzymanki, nie porównywalna z niczym do tej pory. Zaznaczę jazdy w głąb siebie. Ciężka, żmudna praca, której nie żałuję. Proces trwa już czwarty rok. Przejrzałem historię życia dokładnie. Poznałem maski, które noszę, nosiłem od trudnego dzieciństwa z tatą, który nadużywał alkoholu. Poznałem schematy działań obronnych. Zobaczyłem za czym i jak mocno tęskniłem. Za miłością, akceptacją. Obierałem się jak cebulę, warstwa po warstwie, aż dotarłem do samego środka. I kiedy już myślałem, że jestem na prostej, uaktywniła się bomba, która tykała wewnątrz mnie – depresja. Liczyłem, że i tym razem uda się bez leków. Wyjechaliśmy na urlop do Egiptu. Słońce, przyjaciele i alkohol pomogły na krótką metę. Skończyło się lekami. Pamiętam, jak psychoterapeuta mi powtarzał:

Jest pan wykończony, głowa woła o pomoc, a lekki unormują sytuację i wróci pan na powierzchnię. To nic złego. Depresja to choroba, z która da się normalnie żyć.

Przyznać się do słabości

To nie była łatwa decyzja. Kolejny raz musiałem się przyznać do słabości. Kilka miesięcy zajęło znalezienie odpowiedniego leku, za trzecim razem się udało. Po kolejnych miesiącach mogę napisać, że jest dobrze. Już dawno tak się nie czułem. Co nie oznacza, że nie ma słabszych dni. Są i zawsze będą. Bo takie jest życie, a wszelkiego rodzaju używki tego nie zmienią. Wróciłem do aktywności zawodowej. Muszę się pilnować, ale trzymam rękę na pulsie. Wiem, kiedy jest źle i co z tym zrobić. Dbam o kondycję na różnych płaszczyznach, ale najważniejsza jest psychiczna.

To moja podróż, opisana w wielkim skrócie. A dzisiaj 19 czerwca 2023 roku, w dniu 49 urodzin odpalam podcast – Magiel Dybuka, czyli Marcin Dybuk rozmawia – w którym będę spotykał się z mężczyznami, ale nie tylko. Będę rozmawiał o PASJI, która pozwala przeżyć dobrze życie. O ZDROWIU i urodzie, choć pisząc uroda bardziej mam na myśli dbanie o wygląd, bo ten też ma znaczenie w drodze do dobrego samopoczucia. Będę rozmawiał o SŁABOŚCIACH, procesach, które spychają nas do narożnika. Historie rozmówców to niesamowite lekcje życia, które pokazują jak czerpać z nich mądrość. I na koniec, będę rozmawiał z EKSPERTAMI, którzy pomogą wrócić na dobrą ścieżkę podróży do męskości.

Życie nie jest idealne, ale i tak…

Zapraszam Was do Magla Dybuka, będę wdzięczny za Wasze opinie, komentarze, a także dzielenie się tymi spotkaniami z innymi. Jestem przekonany, że wielu z nas, mężczyzn poszukuje drogi do pięknej, prawdziwej męskości. Wiem także, że wielu maski, które noszą od lat, przeszkadzają oddychać pełną piersią i cieszyć się prawdziwym życiem, bo może nie jest ono idealne, ale i tak jest ciekawe. Jeśli znacie też wartościowych mężczyzn dajcie znać, chętnie z nimi porozmawiam.

I już na koniec zwracam się do Was z prośbą o wsparcie projektu. Jeśli uważasz, że ma wartość i może być przydatny, POSTAW AUTOROWI KAWĘ. Wszystkie zebrane środki służyć będą produkcji i rozwojowi podcastu. Chciałbym spotykać się z mężczyznami nie tylko w Trójmieście, ale także w różnych zakątkach Polski. Wiem, że w czasach po pandemicznych istnieje możliwość rozmowy online, ale wiem także z wieloletniego doświadczenia dziennikarskiego, 30 letniego, że dobre rozmowy rodzą się podczas spotkania twarzą w twarz. A i produkcja, m.in. obróbka przez realizatora dźwięku, to koszty itd.

Poniżej znajdziecie podcast, w którym na początek odpytuje mnie Aldona, moja ukochana Przyjaciółka, żona.

Dzień dobry! O czym i z kim będę mawiał? Trochę więcej wyjaśnień, tego co będzie się działo na początek co dwa tygodnie, a w przyszłości chciałbym, aby to było raz w tygodniu.

Zapraszam Was do wspólnej podróży do męskości.

Marcin Dybuk
marcin.dybuk@gmail.com

Zostaną kreatywnymi mistrzami świata

Przygotowywali się kilka miesięcy. Przepracowali setki godzin. Zarwali niejedną noc. Poświęcili wiele, aby zostać Mistrzami Polski Odysei Umysłu. Otrzymali także prestiżową nagrodę „Ranatra Fusca”, która przyznawana jest za wybitną kreatywność i ryzyko twórcze. Szykują się do finałów międzynarodowych w USA. Mają szansę na wygraną. Jest tylko jedno ale…

 

–  Udało nam się już bardzo dużo. Stworzyliśmy porywający spektakl z niepowtarzalną scenografią, która została doceniona w ogólnopolskim finale. Teraz mamy realną szansę w międzynarodowych finałach w Stanach Zjednoczonych zajść bardzo wysoko. Nawet wygrać. Jednak, aby polecieć za ocean, musimy zebrać w krótkim czasie około 60 tysięcy złotych – mówi Dorota Drzewińska-Bandzmer, trenerka Mistrzów Polski Odysei Umysłu 2019 roku z V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku.

 

 

 

Odyseja Umysłu to międzynarodowy konkurs dla młodzieży i studentów. Co roku bierze w nim udział kilkadziesiąt tysięcy osób z całego świata. Drużyny składają się z 5-7 osób. Podejmują się rozwiązania jednego z pięciu problemów. Mają kilka miesięcy na przygotowanie kreatywnego przedstawienia. Jednym z ważnych elementów ośmiominutowego spektaklu jest scenografia oraz stroje, które wykonuje się najczęściej ze „śmieci”. Drużyny mają ograniczony budżet.

 

– Liczy się kreatywność – dodaje Dorota Drzewińska-Bandzmer. – Kupić można tylko niezbędne elementy. Na przykład wkręty, sznurek czy farby. Resztę należy zdobyć z innych źródeł. Z materiałów pochodzących z recyclingu można wyczarować bardzo dużo. Nasza drużyna zbudowała od podstaw między innymi organy, które grały podczas przedstawienia. 70 klawiszy powstało z 300 patyczków laryngologicznych. Zrobiliśmy też przepiękną latarnię morską z tysiąca kartonowych rurek pokrytych skorupkami jajek, kaszą i makiem, dzięki czemu osiągnęliśmy niepowtarzalny efekt skalny.

 

 

Finały międzynarodowe poprzedzają finały krajowe, eliminacje regionalne i kilka miesięcy ciężkiej pracy. Młodzi gdańszczanie zmierzyli się z problemem 5, którego temat brzmiał „Spory o pozory”.

 

– Musieliśmy stworzyć autorskie przedstawienie o szczwanym mącicielu, który próbuje poróżnić dwie grupy, aby przejąć kontrolę nad czymś szczególnie dla niego ważnym – mówi Maja Dybuk, jedna z mistrzyń Polski. – Odegraliśmy spektakl, w którym niebanalne postaci (Czasownik, Dziś, T oraz Brak) podróżują na statku absurdu, starając się za wszelką ceną uniknąć dopłynięcia do lądu. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Służbista Maszynista, który pojawił się na statku pragnie opuścić pokład i zejść na ląd. Aby tego dokonać, próbuje przejąć kontrolę nad węzłami, które zapewniają prędkość pozwalającą wygrać z czasem i dopłynąć do lądu. Stara się zmylić załogę i skraść jak najwięcej węzłów wyrastających z dziwnych bohaterów. Paradoksalnie kłótnie i brak porozumienia doprowadzają do utraty marzeń zarówno szalonej załogi, jak i szczwanego mąciciela. Wszyscy ponoszą straszną karę – mąciciel zostaje na zawsze uwięziony na statku absurdu, załoga trafia na ląd i osiąga cel odwrotny od zamierzonego.

 

 

Niebanalnej fabule towarzyszą niezwykłe dekoracje.

 

– Postanowiliśmy dosłownie zrastać się z częściami statku na scenie – dodaje Natalia Idziak, kolejna mistrzyni. – Naszą dumą jest skonstruowana przez braci Jana i Maćka Sachse wielofunkcyjna rufa, która była jednocześnie maszynownią i instrumentem muzycznym – działającymi organami. Chłopcy spędzili nad budową tej muzycznej części scenografii kilka miesięcy.

 

Kiedy bracia pracowali na wielofunkcyjną rufą, Filip Bobras komponował autorską ścieżkę dźwiękową do spektakularnej sceny burzy i pisał do niej niebanalne strofy poetyckie. Natalia wyplatała na szydełku spektakularne peruki i tworzyła misterną pracochłonną latarnię morską z tysiąca kartonowych rurek po opakowaniach foliowych, które drużyna zbierała od zeszłych wakacji. Maja stała się mistrzem igły i nitki, i to jej zawdzięczamy ostateczny kształt kostiumów, a Julia Rybnik cierpliwie pomagała wszystkim w… absolutnie wszystkim.

 

 

– W przerwach między pracą manualną pracowaliśmy nad grą aktorską – wyjaśnia Julia.

 

Gdy drużyna ROAR Theatre V LO weszła na scenę 31 marca 2019 roku, okazała się bezkonkurencyjna. Nawet mikroskopijna scena nie zatrzymała Odyseuszy, którzy jak burza przetoczyli się przez ogólnopolskie finały konkursu. Dopracowane makijaże, płynny ruch sceniczny, budująca i podkreślająca atmosferę ścieżka dźwiękowa sprawiły, że przez 8 minut widzowie stali się pasażerami niezwykłego statku szaleństwa i dosłownie zatopili się w innym świecie. Spektakl został nagrodzony owacją na stojąco. Sędziowie nie mieli wątpliwości, kto tego dnia był najlepszy. Gdańszczanie oprócz pierwszego miejsca otrzymali prestiżową nagrodę Ranatra Fusca, która przyznawana jest za wybitną kreatywność.

 

– Nagroda Renatra Fusca, to najwyższy zaszczyt Odysei Umysłu. Można to przyrównać do Oskara w branży filmowej – wyjaśnia Dorota Drzewińska-Bandzmer. – Przyznawana jest ona drużynom, które podjęły wyjątkowe ryzyko twórcze lub wykazały się niezwykłą kreatywnością poprzez pomysł, rozwiązanie lub działanie łamiące schematy i daleko wykraczające poza przewidywalne ramy rozwiązania danego problemu.

 

 

Już przyznanie tej nagrody drużynie Roar z V LO gwarantowało wyjazd na finały do USA. Jednak oni zostali także Mistrzami Polski Odysei Umysłu.

Teraz przed nimi kolejne wyzwania. Aby myśleć o wygranej w Stanach Zjednoczonych, muszą udoskonalić spektakl i zebrać około 60 tysięcy na wyjazd.

– Opłata za udział w finałach, za pobyt, wizy, bilety lotnicze, wyżywienie to jedno, ale tylko przetransportowanie dekoracji do USA to koszt prawie 10 tysięcy złotych – dodają młodzi Odyseusze. – A i tak nie mamy gwarancji, że podczas podróży organy i latarnia nie ulegną zniszczeniu. Na miejscu będziemy mieli bardzo mało czasu na naprawę, ale nie poddamy się, bo chcemy zostać mistrzami świata. Spełnić marzenia, dowieść naszego talentu, siły i poświęcenia.

 

A pomóc w realizacji marzeń młodym gdańszczanom może każdy, wpłacając dowolną kwotę na konto Fundacji Pokaż Dzieciom Świat:

16 1240 1242 1111 0010 0583 7721

z dopiskiem: Odyseja Umysłu V LO 2019

 

Dziękujemy za każdą pomoc, także udostępnienie tekstu

 

Maja, mistrzyni Polski i dumni rodzice: Aldona, Marcin Dybukowie

Foto materiały Odyseuszy i ich najbliższych

 

Robert Kubica wraca do F1. Ekscytujące!

Przyznam się bez bicia. Nie wierzyłem, że Robertowi Kubicy uda się jeszcze wrócić do F1. Kiedy jakiś czas temu gościliśmy go w Radiu Gdańsk i przywitałem się z nim, zobaczyłem tę wątłą rękę pomyślałem, że to nie możliwe. A jednak!

 

Wow! – krzyknąłem, kiedy ogłoszono skład Williamsa na rok 2019. To się naprawdę wydarzyło. Robert Kubica po ciężkiej, długiej, żmudnej walce wraca do elity. 20 najszybszych i najlepszych kierowców na świecie.

Pomyślałem wtedy też, że pierwszy wyścig w Australii będzie ekscytujący. Emocje będą sięgały zenitu. I sięgają. Przynajmniej u mnie. Kilka dni temu obejrzałem na Netflixie serial dokumentalny o F1. Niesamowity. Każdą wolną chwilę przez trzy dni wykorzystywałem na obejrzenie kolejnego kawałka dokumentu. Jeszcze bardziej do mnie dotarło czego dokonał Robert.

 

Ułamki sekund decydują o wszystkim

Wraca do wyścigów gdzie ułamki sekund decydują o tym, czy dojdzie do kontaktu z innym samochodem.  Gdzie prędkości bolidów sięgają grubo ponad 300 km na godzinę. A rekord to 387 km/h. Mnie trudno to sobie nawet wyobrazić. A co dopiero kierować samochodem na niezbyt szerokim torze, wśród innych kierowców, którzy mają tylko jeden cel. I to bez względu w jakiej drużynie jeżdżą. Chcą wygrywać lub pokazać się z jak najlepszej strony. Przyjaźń w F1 to rzadkość. Tam dochodzi do rywalizacji między zawodnikami z tej samej drużyny. I to często.

 

Uznanie najlepszych kierowców

Dlatego to co się wydarzyło  podczas wspólnej konferencji Lewisa Hamiltona, Roberta Kubicy, Sebastiana Vettela, Maxa Verstappena i Daniela Ricciardo przed pierwszym wyścigiem podkreśla rangę tego co zrobił Polak. Kierowca Renault odniósł się do Roberta mówiąc, że wspaniale jest go tutaj widzieć. Podkreślił, że większość osób nie do końca zdaje sobie sprawę jaką drogę musiał przejść, aby się znaleźć w stawce kierowców Formuły 1. Riccardo pochwalił i docenił niesamowity charakter kierowcy Williamsa. Po tych słowach zawodnicy zaczęli bić brawa, okazując ogromne uznanie i szacunek dla Kubicy.

 

Punkt jak zwycięstwo

Formuła nigdy nie była moim sportem. Ale na ten sezon czekałem z niecierpliwością. Nie wiem jaki wynik osiągnie Robert. Bolid pozostawia dużo do życzenia. Zdobyty punkt będzie jak zwycięstwo. Mam nadzieję, że Robert i zespół Williamsa upora się z problemami i w drugiej części sezonu, po wakacyjnej przerwie, samochód będzie dużo lepszy. A wtedy kto wie co się wydarzy…

 

Robert jest bohaterem

Jednak bez względu na to dla mnie Robert Kubica jest bohaterem. Przykładem jak ciężką pracą i determinacją można daleko zajść. Że warto marzyć i walczyć o te marzenia. Że wiele przeszkód, które stawiane są nam na drodze, można pokonać.

Już nie mogę się doczekać filmu, który pokazuje drogę Roberta do F1, wypadek w rajdach i ponowny powrót do wyścigów w bolidach. To będzie hit.

 

Marcin Dybuk

Foto materiały prasowe F1

 

Tłusty czwartek bez cukru

#cukierdetox czas zacząć. Żadnych słodyczy i tego podobnych paluszków, chipsów przez kolejne 50 dni. Do Wielkiego Czwartku. Tak więc tłusty czwartek bez pączków. Wkurzyłem się na jednego gościa co twierdził, że wystarczy nie jeść słodyczy i się chudnie. Mówię sprawdzam!

 

Marcin Konieczny, bo to ten gość co wkurza powiedział i napisał, że wystarczy nie jeść słodyczy, trenować i chudnąć. Wygląda nawet na to, że u niego to się sprawdza. Chwalił się, że zszedł do wagi, jakiej od wielu, wielu lat nie miał. I dzięki temu też szybciej biega. Marcin, popularny w Polsce triathlonista, w niedalekiej przeszłość mistrz świata w swojej kategorii wiekowej, twierdzi, że tylko odstawił cukier i nawet specjalnie diety nie zmienił.

 

Plan nie taki prosty

Chcę za to sprawdzić czy nie jedząc przez 50 dni słodyczy i tym podobnych produktów uda mi się zejść z wagą. Optymalnie byłoby do 79,9 kg. Teraz jest 84,5 kg. Czyli plan wydaje się być prosty. Trenuję tak jak do tej pory. Pięć – sześć razy w tygodniu jeden trening. Pływanie, rower lub bieganie. Nie jem słodyczy i czekam na efekty…

Ale wbrew temu co się niektórym wydaje, to wcale nie będzie dla mnie łatwe zadanie. Uwielbiam słodycze. Ponadto zauważyłem, że trudniej mi się oprzeć, kiedy mam „doła”. Wniosek nasuwa się sam. Chcę chociaż na chwilę podarować sobie przyjemność. Ale to problemu nie rozwiązuje. Zjem czekoladę i za chwilę mam wyrzuty sumienia. A do celu dalej niż przed chwilą. Zajadanie problemów, to popularny sposób na rozwiązywanie problemów lub poprawianie sobie nastroju. Niestety, nieskuteczny. Co więc można zrobić, aby poradzić sobie z pokusą? Czy jest jakaś rada na to? Jedną z nich jest wyznaczyć sobie „challenge”. Ogłosić to światu, a za chwilę słabości wyznaczyć „karę”. Tak więc czas wziąć się do roboty. I to najlepiej w dniu kiedy pokusa jest największa. W tłusty czwartek. Na początku motywacja jest największa, a jak się uda już pierwszego dnia, to kolejne 49 powinny być łatwiejsze. Oby…

 

Cel u mnie to #cukierdetox 50 dni. Światu właśnie to ogłosiłem i jak się nie uda, to będzie porażka ;). A jeśli złamię się i zjem coś słodkiego, to wpłacam za każdym razem 100 złotych na wybrany cel charytatywny.

 

I jeszcze jedno. Od dłuższego czasu już dbam o to jak i co jem. Bo jak twierdzi mój trener i zarazem dietetyk Tomasz Spaleniak (na zdjęciu poniżej), „dobre paliwo” ułatwi nam trenowanie, poprawi samopoczucie, pracę umysłową, pozwoli zachować zdrowie.

Dlatego też gdyby ktoś się chciał przyłączyć do zakładu i zmienić na lepsze sposób odżywiania poniżej prezentuję bardzo dobry tekst, który tak jak Tomek przekonuje, że nie ma diety cud, ale są cudowne nawyki.

 

Podstawowe zasady żywieniowe

Organizm potrzebuje węglowodanów, białka i tłuszczy. Różne procesy metaboliczne są wzajemnie od siebie zależne, podobnie jak składniki pokarmowe. Wykluczanie lub mocne redukowanie jednego z elementów prowadzi do zachwiania całej równowagi. Niezależnie czy chcemy obniżyć, utrzymać wagę albo przybrać na masie, najlepiej zachować zasadę „złotego środka”. W każdym przypadku trzeba zadbać o zbilansowaną dietę i jej jakość. Nie trzeba stosować redukcji, by schudnąć albo objadać się by rozbudować masę mięśniową. Chodzi o to, by bez obciążania organizmu drastycznymi zmianami w diecie przekształcać skład ciała w długim okresie czasu do optymalnego.

 

Weryfikacja przyzwyczajeń

Potrzeba tylko trochę cierpliwości zamiast wymagającej dyscypliny w restrykcyjnej diecie. Dlatego na początku przygotowań do nowego sezonu warto wykonać solidną weryfikację sposobu odżywiania. Istotne jest to co jemy, w jaki porach, jaki jest skład posiłków. Również warto przyjrzeć się czy nie występują jakieś niepokojące objawy związane z dyspozycją na treningu czy tolerancją pokarmową. Poniżej podstawowe zasady zdrowego i zbilansowanego żywienia w sporcie.

 

  • Regularne posiłki co 3-4h, unikanie długich przerw, co prowadzi do nadmiernego głodu.
  • Produkty powinny być jak najbardziej naturalne, czyli jak najmniej przetworzone. Im krótszy skład produktu, tym lepiej.
  • Wyeliminowanie cukru rafinowanego, który może znajdować się napojach, słodyczach, wypiekach.
  • Do każdego posiłku włączać świeże owoce i warzywa. Bardzo dobrym sposobem jest picie świeżych soków.
  • Wybierać najwartościowsze rodzaje węglowodanów, białek i tłuszczy (bogate w składniki mineralne, zdrowe tłuszcze, pełnowartościowe białko, węglowodany złożone).
  • Uzupełniać straty energetyczne w ciągu 30’ po treningu.
  • Wybierać produkty o niskim indeksie glikiemicznym. Produkty o wysokim indeksie są wskazane w trakcie i po wysiłku.
  • Pić co najmniej 2 litry płynów dziennie – najlepiej wody mineralnej (czasami warto sięgnąć po wysokomineralizowaną), odmiany herbat poza czarną, napary z ziół, kawa najlepiej świeżo mielona z ekspresu ciśnieniowego.
  • Stosować przyprawy, które mają bardzo szerokie zastosowanie i działanie. Dla sportowców specjalnie polecana jest kurkuma.
  • Należy zwracać uwagę na obróbkę żywności, bo wiele cennych składników jest wytracanych poprzez niewłaściwe gotowanie.

 

 

Źródła najwartościowszych źródeł składników pokarmowych dla sportowca

Węglowodany:

  • różnego rodzaju kasze: jaglana, gryczana, orkiszowa, jęczmienna,
  • ryż pełnoziarnisty, basmati, jaśminowy,
  • płatki owsiane górskie, orkiszowe, jaglane, żytnie,
  • pieczywo – uwaga na skład, często zawierają długą listę niezdrowych składników, trudno dziś o dobre pieczywo z pewnego źródła,
  • makaron pełnoziarnisty.

Białko:

  • mięso (drób, chuda wołowina, dziczyzna),
  • twaróg (w porównaniu jogurty, mleko mają znacznie mniej białka),
  • jajka,
  • ryby.

Tłuszcze:

  • oleje roślinne tłoczone na zimno (zwłaszcza olej lniany),
  • orzechy i nasiona,
  • ryby.

Owoce: banany, owoce leśne, pomarańcze, ananas, kiwi, winogrona.

Warzywa: buraki, różnego rodzaju sałaty, pomidory, brokuł, cebula, koper.

Roślina strączkowe są bardzo cenne, bogate w białko i składniki mineralne, ale przy tym ciężkostrawne, więc należy stosować ostrożnie.

 

 

Słuchajmy organizmu

Najprostsze zasady są najlepsze. Dlatego jeśli chcemy zgubić trochę kilogramów, zwiększamy proporcję białek i tłuszczy w stosunku do węglowodanów. Jeśli chcemy zbudować masę mięśniową potrzeba więcej białka. Ale bez głodówek czy objadania się, bez liczenia każdego grama posiłku. Organizm daje o wiele lepsze wskaźniki niż teoria.

 

Wybierajmy właściwie zamiast sobie odmawiać

Dobra dieta jest smaczna i zapewniająca wszystkie potrzeby organizmu. Nie trzeba mieć niesamowitej dyscypliny, wystarczy mieć świadomość właściwych wyborów. „Dobre paliwo” ułatwi nam trenowanie, poprawi samopoczucie, pracę umysłową, pozwoli zachować zdrowie. Radzimy mądrze trenować i stosować podstawowe zasady żywienia. Wtedy nasze ciało będzie się wzmacniać i przystosowywać do obciążeń treningowych. Zwracajmy uwagę przede wszystkim na jakość produktów, a nie na ilość. Szybko odczujemy pozytywny wpływ żywności naturalnej, zbilansowanej. Pamiętajmy przy tym, że optymalna waga dla sportowca to taka, przy której osiąga najlepsze wyniki. Dla triathlonisty zbyt wysoka jest równie nieefektywna co zbyt niska.

 

Wyzwanie Marcin Dybuk
Tekst o zdrowym odżywianiu Tomasz Spaleniak

 

Ps. A jeśli ktoś doczytał do końca i chce poradnik kulinarny, który przygotowaliśmy wspólnie z Tomkiem Spaleniakiem, a który trzymam w ręku na zdjęciu, niech napisze w komentarzu dlaczego mam go wysłać do Niego.