Znamy go jako bohatera z parkietu – rzutem przez całe boisko zapisał się na stałe w historii polskiego sportu. Ale poza światłem fleszy Artur Siódmiak od lat odwiedza poprawczaki, rozmawia z chłopcami bez nadziei i daje im to, czego sam kiedyś potrzebował – wiarę, że warto próbować jeszcze raz. W tej rozmowie opowiada nie tylko o medalach, emocjach i biznesie po karierze, ale przede wszystkim o tym, co zostaje, gdy milknie aplauz. I kim naprawdę jest człowiek, który zawsze grał do końca.
Wielki człowiek poza światłem reflektorów
Były reprezentant Polski w piłce ręcznej, medalista mistrzostw świata. Głos w studiu komentatorskim, twarz kampanii promujących aktywność fizyczną. Dla wielu – wzór sportowca z charakterem. Ale mało kto wie, że Artur od siedmiu lat regularnie odwiedza zakłady poprawcze. Bez kamer, bez fleszy, bez rozgłosu. Tylko on, jego serce i chłopaki, którzy nie wierzą już w nic. Przez te lata porozmawiał z dziesięcioma tysiącami z nich. Dziesięć tysięcy prób zmiany czyjegoś losu.
Czytaj dalej pod podcastami
Nasze pierwsze spotkanie
Poznałem Artura, gdy pracowałem w Radiu Gdańsk. Wspieraliśmy jego Letni Stadion na plaży. Spotykaliśmy się kilka razy, a raz nawet zagraliśmy razem w charytatywnym meczu. Rzuciłem bramkę. Byłem dumny jak dziecko. Stałem naprzeciwko giganta – fizycznie i mentalnie. Potem nasze drogi się rozeszły. Do czasu. Kilka tygodni temu wrócił pomysł: a może rozmowa? Podcast? Jak sobie radzi po karierze? Gdzie jest dziś ten Siódmiak z parkietu?
Podcast, który zostanie w głowie na długo
Przygotowałem się solidnie – tak mi się wydawało. Ale to, co usłyszałem, wstrząsnęło mną. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak prawdziwie. Tak szczerze. Tak mocno. W pewnym momencie pomyślałem: ten podcast będzie czymś więcej niż tylko rozmową. To będzie opowieść o człowieku, który zrozumiał, że największe trofea w życiu to te, których nie można postawić na półce.
Kim jest Artur Siódmiak naprawdę
Artur to nie tylko sportowiec. To facet z duszą. Z ogromnym sercem. Z potrzebą zostawienia śladu – nie w statystykach, ale w ludziach. Rozmawialiśmy o wszystkim: o emocjach, o tym, czy mężczyzna ma prawo płakać, o empatii, psychoterapii, rodzinie, przyjaźni, presji i lęku. Mówił, że kiedyś nazywał chłopaków z poprawczaka „odpadem społecznym”. Dziś się tego wstydzi. Dziś ich słucha. I widzi w nich siebie sprzed lat.
Nie tylko legenda sportu
Siódmiak marzy. I to pięknie. Marzy o normalnych rzeczach – rodzinie, spokoju, zdrowiu. Ale też o tych wielkich – jak zmiana czyjegoś życia. Ma sposoby na gorsze dni. Umie słuchać. Umie być. Jest w nim coś, co trudno opisać – spokój, siła i dziecięca wiara, że dobro zawsze ma sens.
Słów kilka dla tych, którzy go nie znają
Urodzony 7 października 1975 roku w Wągrowcu. Znany z odwagi, walki i tego jednego rzutu, który przeszedł do historii. Największe osiągnięcia sportowe:
Wicemistrz świata (2007, Niemcy)
Brązowy medalista (2009, Chorwacja)
Ponad 100 występów w reprezentacji
Kluby w Polsce, Niemczech, Szwajcarii (m.in. Wybrzeże Gdańsk, HSV Hamburg)
Ten słynny rzut i to, co po nim
W 2009 roku, w meczu z Norwegią, rzutem przez całe boisko zapewnił Polsce awans do półfinału mistrzostw świata. Ten moment żyje w pamięci fanów do dziś. Ale Artur wie, że życie nie kończy się na hali.
Twórca ogólnopolskich programów sportowych dla dzieci
Mówca, mentor, promotor zdrowego stylu życia
Komentator sportowy i ekspert TVP
Dlaczego inspiruje?
Bo pokazuje, że nawet jeśli nie rzucasz już do bramki – możesz trafiać prosto w serca. Bo wie, że największą siłą jest wrażliwość. Bo potrafi być prawdziwy – do końca. I dlatego warto posłuchać tego podcastu.
Robert Lewandowski, ikona sukcesu, powiedział głośno, że nie czuje się dobrze – fizycznie i mentalnie. Czy potrafimy to usłyszeć? A może zbyt głęboko tkwi w nas przekonanie, że mężczyzna nie może mieć słabości? Ta historia to nie tylko lekcja empatii. To ostrzeżenie.
W ostatnich dniach jednym z głównych tematów w polskich mediach jest decyzja Roberta Lewandowskiego o nieprzyjechaniu na zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami z Mołdawią i Finlandią, odebranie mu opaski kapitana i rezygnacji piłkarza z gry w drużynie narodowej. Fala komentarzy zalała internet i programy sportowe.
Padają pytania: Czy Robert Lewandowski powinien nadal być kapitanem? Czy selekcjoner Michał Probierz miał rację, odbierając mu opaskę? Czy sposób, w jaki to zrobił — telefonicznie — był odpowiedni? Czy napastnik dobrze zrobił, rezygnując z udziału w zgrupowaniu?
Choć są to pytania istotne w kontekście sportowym, to w tym medialnym zgiełku umyka jeden, znacznie poważniejszy problem: nieumiejętność mężczyzn do otwartego mówienia o emocjach i problemach psychicznych.
„Fizycznie i mentalnie nie czuję się najlepiej” — co to naprawdę znaczy?
W wywiadzie dla TVP Sport Lewandowski powiedział wprost:
„Fizycznie i mentalnie nie czuję się najlepiej. Miałem dołek. Czułem, że jadąc na zgrupowanie, nie będę w stanie pomóc tej reprezentacji na takim poziomie, na jakim bym chciał.”
Dla większości odbiorców to po prostu wymówka lub sygnał słabości. Tymczasem te słowa mogą znaczyć znacznie więcej, niż się wydaje. „Dołek” to nie tylko gorszy nastrój. W ustach sportowca tej klasy, lidera i człowieka funkcjonującego pod ogromną presją, może to być eufemizm dla głębokiego psychicznego zmęczenia, wypalenia, a być może — choć tego nie wiemy — nawet depresji.
Mężczyzna, emocje i wstyd — dlaczego tak trudno mówić o słabości?
W polskiej kulturze nadal pokutuje przekonanie, że „chłopaki nie płaczą”. Mężczyźni mają być twardzi, niezłomni, odporni. Emocje? Wstyd. Słabość? Oznaka porażki. Tymczasem zdrowie psychiczne nie zna płci, a konsekwencje tej męskiej ciszy bywają tragiczne.
W Polsce codziennie 12 mężczyzn popełnia samobójstwo. To prawie cztery i pół tysiąca rocznie. Przez ostatnie pięć lat to niemal 22 tysiące istnień – tyle, ile liczy miasteczko. Te liczby nie powinny być tylko statystyką. To dramat, który rozgrywa się po cichu, bo mężczyźni zbyt często nie mają odwagi lub przestrzeni, by powiedzieć: „Nie daję rady”.
Dbanie o siebie to nie egoizm. To dojrzałość
Jeśli Robert Lewandowski – człowiek sukcesu, sportowiec światowej klasy – mówi otwarcie, że mentalnie nie czuje się najlepiej, to nie sygnał jego słabości, ale akt odwagi i dojrzałości. Zamiast oczekiwać, że będzie „gryzł trawę” za wszelką cenę, warto zadać pytanie: czy naprawdę chcemy bohaterów, którzy płacą zdrowiem – fizycznym i psychicznym – za nasze oczekiwania?
Sport narodowy: oczekiwanie niemożliwego
W Polsce często powtarza się: „Reprezentacji się nie odmawia”. Ale czy aby na pewno? Czy nie powinniśmy najpierw zapytać, jak czuje się człowiek, który ma nas reprezentować? I czy mamy prawo wymagać poświęceń, które mogą prowadzić do poważnych kryzysów psychicznych?
W przypadku Lewandowskiego zabrakło refleksji. Zamiast rozmowy o zdrowiu psychicznym, mamy narodowy turniej ocen, zarzutów i teorii. Tymczasem to byłby dobry moment, by otworzyć oczy i powiedzieć wprost: mężczyźni też mają prawo być zmęczeni. Mają prawo nie dawać rady. Mają prawo poprosić o pomoc.
Zmiana zaczyna się od rozmowy
Kilka lat temu liczba ofiar wypadków drogowych w Polsce była dramatycznie wysoka. Dzięki zmianom w prawie, edukacji i społecznej kampanii dziś liczba ta spadła niemal o połowę. Co się zmieniło? Zaczęliśmy dostrzegać problem i działać.
Ze zdrowiem psychicznym mężczyzn powinno być tak samo. Potrzebujemy edukacji, przestrzeni do rozmowy i empatii. Potrzebujemy mężczyzn, którzy nie boją się mówić, jak się czują – i społeczeństwa, które ich za to nie karze, lecz wspiera.
Na koniec — osobiste ćwiczenie
Jeśli czytasz ten tekst, pomyśl przez chwilę o 12 mężczyznach, których znasz. Przyjaciołach, ojcach, braciach, kolegach z pracy. To mogą być ci, którzy codziennie ryzykują ciszą.
Codziennie w Polsce 12 mężczyzn odbiera sobie życie. Nie pozwólmy, żeby kolejni milczeli aż do końca.
Od kilku lat statystyki zdrowia psychicznego biją na alarm. Ponad pięć tysięcy osób rocznie popełnia samobójstwo, z czego aż 80 procent, to mężczyźni. Prób jest trzy razy więcej. Niestety, nic nie wskazuje, aby mogło być lepiej. Tylko co trzecia osoba chora na depresję się leczy.
– Styl życia, który w tej chwili uprawiamy, sprzyja występowaniu zaburzeń psychicznych – mówi Mateusz Kawka, lekarz psychiatra (rozmowę wysłuchasz w podcaście “PodRóż do męskości” na Spotify ). – Żyjemy coraz szybciej. Wszystko musi być na 100%, tu, teraz. Zatarły się granice między życiem osobistym a zawodowym. Rozluźniają się relacje społeczne, czy to w rodzinach, czy w przyjaźniach. Dochodzi presja społeczna. Ludzie po części żyją bardziej wizerunkiem niż tym, kim naprawdę chcą być, do czego dążyć. To może powodować różne konflikty, które niestety, bardziej nas predysponują do problemów ze zdrowiem psychicznym.
Ciąg dalszy tekstu pod rozmową
Statystyki potwierdzają opinię ekspertów. Od 2019 roku roczna liczba samobójstw przekracza pięć tysięcy osób. Prób jest trzy razy więcej. Dla przykładu w wypadkach rocznie ginie o połowę mniej osób. Warto podkreślić, że bezpieczeństwo Polaków na drogach jest tematem wielu akcji społecznych, a także zmian przepisów, które poprawiają rzeczywistość. Niestety, w przeciwieństwie do zdrowia psychicznego. Tutaj ciągle jest dużo do zrobienia. Według danych statystycznych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) w Polsce obecnie z depresją, najczęstszą chorobą psychiczną, zmaga się 1,5 mln osób. Tylko co trzecia się leczy! Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) obecnie na świecie z dolegliwością zmaga się 350 milionów ludzi, a do roku 2030 będzie to najczęściej diagnozowana choroba. Depresja jest główną przyczyną samobójstw. Najczęściej życie odbierają sobie mężczyźni, którzy stanowią 80 procent statystyk! Na pytanie dlaczego to oni częściej popełniają samobójstwo, lekarze nie mają wątpliwości. Później zgłaszają się po pomoc.
– Wynika to głównie z uwarunkowań kulturowych – dodaje Mateusz Kawka. – Każdy z nas słyszał, że chłopaki nie płaczą – że muszą wziąć się w garść, że smutek to słabość. Dostając tego typu komunikaty od dziecka, trudno jest zrozumieć w momencie, kiedy mężczyzna słyszy od współmałżonka – bo najczęściej to tak się zaczyna, że w relacjach rodzinnych zaczyna coś nie grać – że powinien zgłosić się do psychiatry. To powoduje złość. Bo ta osoba nauczona od dziecka, że depresja to wymysł, że trzeba wziąć się w garść, nie odbierze tego jako chęć pomocy, tylko jako atak.
Mężczyźni nie radzą sobie z emocjami
Aż 40 procent z nich nigdy nie rozmawiało z nikim o swojej kondycji psychicznej. Pytani dlaczego, odpowiadają: bo to niemęskie, bo mnie wyśmieją, bo jestem mężczyzną, bo sam sobie poradzę itd. Ponadto łatwiej jest sięgnąć po alkohol.
– Przyznanie się, że coś nie gra, często u wielu mężczyzn generuje duży stres – twierdzi psychoterapeuta Radosław Nowak, zastępca dyrektora ds. uzależnień w Gdańskim Ośrodku Promocji Zdrowia i Profilaktyki Uzależnień (cała rozmowa na Spotify). – Nieumiejętność radzenia z nim, przyznanie, że sobie z czymś nie radzę, że jest za ciężko, za trudno – powoduje, że sięgamy jako mężczyźni dużo łatwiej niż kobiety po substancje, które pozwalają ten stres rozładować. Alkohol jest “rewelacyjną” substancją na początek, zanim się uzależnimy, do tego, żeby się po pierwsze znieczulić, po drugie rozluźnić w trybie tu i teraz i nie musieć za bardzo myśleć o tym, że coś trzeba rozwiązać. Tylko budzimy się następnego dnia i zaczynamy w pewnym momencie powtarzać schemat.
Ciąg dalszy tekstu pod rozmową
W ciągu ostatnich dziesięciu lat sytuacja się pogorszyła. Niewątpliwie przyczyniła się do tego pandemia oraz wojna w Ukrainie, choć nie tylko. W 2013 roku Polacy kupili w aptekach 7,5 miliona opakowań z antydepresantami. Dziesięć lat później dwa razy więcej. W tym samym czasie zwiększyła się liczba dni, kiedy przebywali z powodu depresji na zwolnieniu lekarskim. W 2013 roku prawie 5,5 mln, a w 2023 o dwa miliony dni więcej.
Malutkie światełko w tunelu
Na szczęście z roku na rok coraz więcej mówi się o depresji. Szczególnie w dwa dni w roku. 23 lutego, kiedy jest Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją oraz 10 października w Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Do zmagania się z chorobą przyznają się znani i lubiani: aktorzy, piosenkarze, sportowcy. Kazik Staszewski wokalista i lider zespołu „Kult” miał w życiu problemy z depresją. To spowodowało, że przez kilka lat nie tworzył piosenek. Ograniczył też koncerty i inne publiczne występy.
– Mam za sobą parę lat ogólnego zniechęcenia i słabego nastroju, czyli tego wszystkiego, co się wiąże z depresją – opowiadał w jednym z wywiadów.
Jak przyznawał, choroba spowodowała u niego całkowite zniechęcenie, nie chciało mu się nawet wychodzić z domu. Z pomocą psychoterapeuty udało mu się wygrać z chorobą. Olaf Lubaszenko przeszedł depresję i zaapelował o nie kierowanie się stereotypami.
– Mógłbym napisać sporo o swoich doświadczeniach, ale nie chcę się »głupio wymądrzać«. Stereotypy, banały, obiegowe opinie, te wszystkie »weź się w garść« i »przestań się nad sobą rozczulać« bardzo szkodzą sprawie. Proszę, tylko żebyście poczytali o tej chorobie, bo może ktoś w waszym otoczeniu potrzebuje pomocy – wyznał.
Stereotypy, oczekiwania społeczne nie ułatwiają walki z depresją. Mężczyzna ma być silny, odważny, odporny na stres, odnosić sukcesy zawodowe i finansowe. Ma być dostępnym i świetnym ojcem, mężem i przyjacielem. Szkolić się, dbać o wizerunek fizyczny.
Jakub Krzyżak, znany w Trójmieście jako Xtrainer, człowiek ze sportem związany od dzieciństwa, kolarz z tysiącami kilometrów w nogach, promotor zdrowego trybu życia, który także doświadczył depresji, pytany dlaczego jego zdaniem mężczyźni mają tak duży problem z przyznaniem się do słabości, twierdzi, że wpływa mają na to kobiety.
– To jest tak społecznie postrzegane, szczególnie przez wiele kobiet. Nie daj Boże facet zapłacze, pochlipie nosem, jest traktowany jako słaba jednostka – zdradza Jakub Krzyżak (cała rozmowa na Spotify). – Taki facet się do niczego nie nadaje. Zwykła cipa, która płacze po kątach, a która powinna się ogarnąć. Hasło „ogarnij się” utkwiło mi w pamięci negatywnie i nie zapomnę go do końca życia. Słyszałem „weź coś zrób ze sobą” „weź się ogarnij, bo ja nie mogę na ciebie patrzeć”. To nie pomaga. Ta osoba nie zastanawia się co się wydarzyło, że partner ma problem. Zamiast tego, kopie leżącego. Z dnia na dzień dostajesz coraz bardziej “po garach”. Jedyne co robisz, to chcesz się od tego odciąć. Nażresz się leków nasennych i idziesz spać. Opcji jest wiele, żeby się odciąć. I tak to przeciągasz, aż się uleje. Mówisz w końcu, dość.
Ciąg dalszy tekstu pod rozmową
Różnie te dość wygląda
Jeden weźmie pistolet i pociągnie za spust. To domena biznesmenów, którzy mają dostęp do broni. Inni wsiądą w samochód, wcisną gaz do dechy i zatrzymają się na przydrożnym drzewie lub zderzą czołowo z nadjeżdżającym autem. Są i tacy, którzy wezmą linę i pójdą do garażu.
– Siedziałem ze sznurkiem w garażu, dość roztrzęsiony. Wiedziałem, że dzieje się coś złego – opowiada Karol Czuba, mąż i ojciec trójki dzieci, przedsiębiorca z Gdańska (cała rozmowa na Spotify). – Wiedziałem, że to jest złe i że tego nie chcę. Pewnie się modliłem o ratunek. Nie wiedziałem jak to zrobić, jak zawiązać, nic nie wiedziałem. Zatrzymałem się na tym, że z tym sznurkiem siedziałem. Wchodzi na to moja żona i widzi to. To jest tragiczne. Druga osoba nie jest gotowa na tego typu rzeczy, na taki widok. Osoba, która jest zdrowa i która nie ma doświadczenia w towarzyszeniu takim ludziom, nie jest nawet gotowa na rozmowy o takich myślach. Bo człowiek, który jest zdrowy, nie jest w stanie tego zrozumieć, jak można chcieć odebrać sobie życie. Ja teraz też tego nie rozumiem, w takim racjonalnym kontekście. Natomiast wiem, że to była choroba. To w ogóle nie były moje pomysły, bo ja chcę żyć i mam plany na przyszłość.
Karol miał szczęście, bo do garażu weszła żona. Zdążyła na czas. Podobnie jak Jakub Krzyżak, który znalazł w sobie motywację.
– Pamiętałem, jak się kiedyś fajnie żyło, właśnie za małolata, po studiach, kiedy rozwijałem karierę trenerską. I myślałem co się wydarzyło po drodze, że już tego nie mam – dodaje Jakub Krzyżak. Kilka dni później rozpoczął terapię, przestał pić. I tak już od ponad roku żyje i cieszy się życie.
Tyle szczęście nie miał Wacław. Kiedy stracił pracę jego świat się zawalił. Zachorował na depresję. Pewnego jesiennego dnia wziął kosz ze śmieciami, wyrzucił je, wiadro odstawił pod domem i poszedł się utopić. Pozostawił w smutku i niezrozumieniu żonę, dzieci i wnuki. I mimo, że mężczyzna, otrzymał pomoc od psychiatry, który przepisał mu leki, to było już za późno. Nie zdążyły zadziałać, nie zdążyły rozświetlić czarnego nieba, które przygniatało go do ziemi.
Terapia zmienia życie na lepsze
Depresja jest chorobą śmiertelną. Jak podkreślają lekarze uleczalną, pod warunkiem, że pacjent trafi w odpowiednim momencie do specjalisty. Pierwszy krok, który trzeba zrobić, to udać się do psychiatry, który przepisze leki. Drugi to psychoterapia, która pozwoli znaleźć źródło choroby, pomoże zrozumieć siebie, to co się z nami dzieje. Kiedy minie najgorsze i sytuacja ustabilizuje się nadchodzi czas na kolejne zmiany np. stylu życia, tak aby zadbać o siebie, nauczyć się wyrażać emocje, nazywać problemy, a następnie je rozwiązywać. To nie jest droga usłana różami, chyba że z kolcami, ale trud jest warty podjęcia.
– Dużo w sobie przepracowałem. Dowiedziałem się, jak odbieram różne rzeczy, jak patrzę i czuję, co mnie boli, a co nie – mówi dziennikarz Rafał Mrowicki (cała rozmowa na Spotify). – Łatwiej jest mi radzić sobie z kolejnymi kryzysami. Gdy coś dzieje się nie tak to wiem, jak reagować i gdzie szukać pomocy. Nigdy nie czekam, aż to mnie mocno wyniszczy od środka. Wolę od razu zabierać się za rozwiązanie problemu.
Ciąg dalszy tekstu pod rozmową
Niestety, mimo że, w ciągu ostatnich lat wydatki na leczenie w poradniach psychiatrycznych wzrosły z 55 do 114 mln, a na psychoterapię z siedmiu do 39, to potrzeby są dużo większe. W Polsce na wizytę u lekarza z NFZ czeka się minimum kilka miesięcy. To stanowczo za długo. Przyczyną są braki kadrowe. Polska jest na jednym z ostatnich miejsc w Europie, w liczbie psychiatrów na 100 tysięcy ludzi. Współczynnik ten wynosił w 2022 roku 13,4, w Niemczech 27,3, w Finlandii 23,6, a we Francji 22,8. Z psychiatrami dla dzieci i młodzieży jest jeszcze gorzej.
Marcin Dybuk
Objawy depresji
Obniżenie nastroju (powyżej 14 dni), zmniejszenie energii i aktywności, zahamowanie lub pobudzenie psychoruchowe, zmniejszona zdolność do czerpania przyjemności – zainteresowania, obniżenie koncentracji, zmęczenie i zaburzenia snu, utrata apetytu lub zwiększony apetyt, obniżenie poczucia wartości, znaczne odczuwanie smutku i poczucia winy, utrata lub obniżenie libido, myśli i próby samobójcze. Częste, dodatkowe objawy u mężczyzn, to: agresja, zachowania typu acting-out, impulsywność, drażliwość, niezdecydowanie, cechy antyspołeczne, skłonność do uzależnienia.
Jeśli obserwujesz u siebie przynajmniej trzy z powyższych objawów skontaktuj się z lekarzem psychiatrą lub psychoterapeutą. Możesz też zadzwonić, pod jeden z numerów, gdzie powiedzą Ci co zrobić:
116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym, czynny całą dobę, 7 dni w tygodniu 800 108 108 — bezpłatny telefon wsparcia, czynny od poniedziałku do niedzieli (z wyjątkiem dni świątecznych) w godz. 14 -20 22 635 09 54 — telefon zaufania dla osób starszych, czynny w poniedziałek, środę, czwartek w godz. 17 – 20 22 594 91 00 — telefon, który prowadzi Forum Przeciw Depresji, czynny w każdą środę i czwartek w godz. 17 -19 800 70 2222 — linia dla osób w kryzysie psychicznym, czynna całą dobę
Jedyna rzecz, która mnie przytrzymała po tej stronie, to były dzieci – to jedno z mocniejszych zdań, które usłyszałem od Adriany Dadci-Smoliniec podczas nagrywania podcastu „Depresja została jej przyjaciółką”.
Moja rozmówczyni, to 7-krotna mistrzyni Polski w judo, mistrzyni Europy, nadzieja na medal olimpijski w Atenach. Żona Pawła (także judoki), matka trójki dzieci, z czego dwoje z nich, to osoby z niepełnosprawnością. To także trenerka, założycielka klubu Ada Judo Fun, autorka poruszającej książki „Niepamięć” (recenzja książki w tekście poniżej – dop. red.) oraz kobieta z głębokim spojrzeniem na życie poza sportem.
Ale Ada to także osoba, która zmaga się z depresją, o której mówi – przyjaciółka.
– Depresja spowodowała, że musiałam odrobić lekcję życia – przyznaje. – Po leczeniu i psychoterapii życie, choć nie jest kolorowe, to jest lepsze, bo bardziej świadome i moje. Doceniam, to co mam.
Ciąg dalszy tekstu znajdziesz pod podcastem
Kobieta opowiada o życiu z depresją szczerze i otwarcie. Nie boi się odkrywać bolesnych kart:
– Zaskoczeniem było, że depresja boli fizycznie. Budziłam się z lękiem, którego nie mogłam nazwać, skategoryzować. Nie musiało się nic złego dziać, a ja się bałam.
Do psychiatry poszła, kiedy zorientowała się, że już nie daje rady. Przyznaje, że myślała, iż cudowne pigułki wszystko za nią załatwią i będzie dobrze. Dopiero po trzech latach udała się na psychoterapię, podczas której odnalazła źródło tego bólu.
Pogodziła się z przeszłością
Zaprzyjaźniła z depresją, która najprawdopodobniej odebrała jej coś, na co pracowała wiele, wiele lat.
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Atenach wszystko jej wychodziło. W 2001 zdobyła brązowy medal mistrzostw Europu, rok później złoty. Na międzynarodowych zawodach wygrywał wszystko. I kiedy wydawało się, że jest jedną z faworytek do medalu w Atenach, głowa odmówiła współpracy. Po raz pierwszy mocno upomniała się o Adę. Powiedziała, mam dość. Zawodniczka na igrzyska pojechała i powiedzieć, że przegrała, to jakby nic nie powiedzieć. Lepiej posłuchać relacji Ady.
Czytaj dalej pod galerią zdjęć
Zapraszam do wysłuchania historii, która z jednej strony jest bolesna, a z drugiej pełna nadziei. Przekonałem się o tym nie tylko podczas nagrywania podcastu, ale także na treningu, który Ada z Pawłem prowadzili dla osób z niepełnosprawnością. To było niesamowite półtorej godziny. Zobaczyłem piękno, którego tak często boimy się zobaczyć, a zamiast tego przyklejamy osobom z niepełnosprawnością łatki.
Marcin Dybuk foto Ady Martyna Niećko, z treningu Marcin Dybuk
W tym wyjątkowym nagraniu towarzyszyła mi Aldona, moja żona, która także podczas rozmowy zadaje pytania. Dziękuję kochanie, że byłaś ze mną.
Po przeczytaniu książki „Niepamięć”, poruszającego literackiego debiutu Adriany Dadci-Smoliniec, szczególnie jedna myśl kołatała mi się w głowie: Chce się żyć! Nawet jeśli jest ono mega trudne.
W historii byłej mistrzyni Europy w judo, olimpijki z Aten, a dziś trenerki, matki i kobiety z głębokim spojrzeniem na życie poza sportem, nie brakowało cierpienia. Książka jest autentyczna do bólu, który dzięki miłości (a jest jej w tej historii więcej niż bólu) pozostawia w czytelniku nadzieję, która potrafi rozświetlić ciemność, także depresję.
Książka ukazała się 2 grudnia 2024 roku i przyciągnęła uwagę nie tylko środowiska sportowego, ale również osób poszukujących szczerej, osobistej opowieści o sile, stracie i przemianie.
Odkrywanie tłumionych emocji
Tytuł „Niepamięć” odnosi się do mechanizmu obronnego, który – jak pisze autorka – często pomagał jej przetrwać trudne momenty. To książka o odkrywaniu wspomnień, które przez lata były tłumione, o konfrontacji z emocjami i o budowaniu siebie na nowo – bez udawania, bez masek.
Autorka z odwagą i wrażliwością pisze nie tylko o drodze sportowej, ale też o macierzyństwie, żałobie i życiu w rodzinie z niepełnosprawnością. „Niepamięć” nie jest książką sportową w klasycznym znaczeniu – to raczej intymny dziennik człowieka, który nauczył się, że prawdziwa walka zaczyna się po zejściu z tatami.
Czytaj dalej poniżej autopromocji
Adriana Dadci-Smoliniec tak pisze o książce: Zamykam dziś – tu i teraz – swoją sportową historię, by iść dalej i nie czuć już strachu przed wyzwaniami. Robię to dla siebie i dla innych dziewczyn. Daję świadectwo, że sport wyczynowy wiąż się z wieloma wyrzeczeniami i zagrożeniami. Że można wspiąć się bardzo wysoko, ale bez zapewnienia sobie „zabezpieczeń” spada się potem boleśnie na sam dół.
Siła ma źródło w słabości
Jak potrafi boleć upadek autorka przekonała się, zmagając się z depresją.
Warto podkreślić, że Ada od lat angażuje się społecznie – prowadzi klub Ada Judo Fun w Gdańsku, który promuje sport także wśród osób z niepełnosprawnościami. Dziś, oprócz treningów, daje innym coś jeszcze – słowa, które pomagają zrozumieć, że każda siła ma swoje źródło w słabości. Daje to, czego w jej życiu zabrakło wiele razy.
Światełko w tunelu
Kolejna myśl, z którą chciałbym Was zostawić po lekturze „Niepamięci”:
Nawet jeśli, a może przede wszystkim, wiesz że życie jest trudne , bo jest i już i tego nie zmienisz, możesz próbować się oszukiwać. Pijąc, ćpając, uciekając w ekstremalne doświadczenia, zagłuszając myśli, emocje. Ale dzięki temu życie nie będzie łatwiejsze, przeciwnie, nawet jeśli poczujemy ulgę na chwilę, to ostatecznie i tak staniemy nad przepaścią. I obyśmy mieli szczęście, dostrzegli światełko w tunelu. Niestety, niekiedy potrafi być za późno. Wtedy taka osoba pociąga za spust, bierze linę, idzie do garażu czy wkłada kamienie do kieszeni i wchodzi do rzeki.
„Niepamięć” może być takim światełkiem w tunelu…
Książka dostępna jest m.in. na platformie Allegro Lokalnie. To lektura dla tych, którzy chcą spojrzeć głębiej – w sport, w relacje, w siebie.
Czy wystarczy 10 minut dziennie, by odbudować relację z dzieckiem? By znów usłyszeć „tato, chcę z tobą pogadać”? Może nie od razu. Ale jeśli te 10 minut pojawia się regularnie, z obecnością bez oczekiwań – potrafi zdziałać cuda.
Tato w piosence Aliena i Majtisa wzruszył mnie do łez. Tak w wielkim skrócie mógłbym opisać doświadczenie piątkowego wieczoru. Podobnie jak dla tysięcy ludzi, którzy oglądali finał Must Be The Music, utwór Aliena x Majtisa, dotknął moją wrażliwą strunę. Piosenka ma mocny przekaz (na końcu tekstu znajdziecie tekst, który spisałem):
Jedno kocham może dużo zmienić
Piosenka mocno wbiła mi się do świadomości. Słuchałem jej kilka razy. Na początku myślałem dużo o nieżyjącym Tacie. Nie mieliśmy za życia dobrych relacji. Dopiero w wieku 26 lat powiedziałem mu, że go kocham. On wyznał mi to na łożu śmierci. Całe szczęście, że zdążył. Pisałem o tym więcej TUTAJ.
I kiedy tak rozmyślałem o tych słabych relacjach, nagle uświadomiłem sobie, że utwór ten z jeszcze jednego powodu mnie tak poruszył. Jestem tatą trójki wspaniałych dzieci. Potrafimy sobie powiedzieć, że się kochamy. I robimy to dość często.
Kiedy kilka dni temu byliśmy w Berlinie, na pokazie filmu krótkometrażowego Majki (my na zdjęciu po pokazie), czułem ogromne wzruszenie patrząc jak się rozwija, idzie za głosem pasji. Nie rymuje, ale stoi za kamerą i pięknie obrazem opowiada o świecie. Przytuliłem, ucałowałem i powiedziałem, że jestem z niej dumny. To był jej weekend, ale jestem dumny także z Dawida i Kajetana. Każde z nich idzie swoją drogą.
Przez wszystkie lata staraliśmy się z Aldoną dać im to co najlepsze, nie zawsze i nie wszystko wyszło, ale to jest wpisane w rolę rodzica.
Słuchając piosenki „Tato” czułem wzruszenie. Z jednej strony z powodu tego jakie fajne mam dzieci, z drugiej, że one mają już swoje życie i czasu dla mnie, dla nas rodziców, jest dużo mniej niż kiedyś. Boli to, z perspektywy tego zmarnowanego czasu (niestety było tego trochę).
Ktoś może zapytać: dlaczego o tym piszę? Odpowiedź jest prosta – bo chciałbym, aby jak najwięcej rodziców i dzieci miało ze sobą dobrą relację. To niełatwa sztuka, ale absolutnie możliwa. A teraz czas na konkrety.
10 minut do przyjaźni z dzieckiem
Pamiętam dzień, w którym od Przyjaciela usłyszałem historię o mężczyźnie, który w ciągu 10 minut zaprzyjaźnił się z synem. Szybko! Prawda?
Wchodził do pokoju dziecka i siadał na łóżku. Pytał, czy może chwilę posiedzieć. W tym czasie pociecha grała na komputerze lub robiła coś innego. W ogóle go nie zauważała. On nic nie mówił, tylko się przyglądał. Po dziesięciu minutach bez słowa wychodził. Scenariusz się powtarzał. Aż po kilku takich „dniach” dziecko oderwało się od swojego zajęcia, odwróciło i zapytało: co chcesz tato?
Pobyć z Tobą.
Ok – odpowiedziało i wróciło do przerwanego zajęcia.
Kolejnym razem chwilę porozmawiali o mało istotnych, mogłoby się zdawać, sprawach. Aż, któregoś dnia rozpoczęło poważną rozmowę. Podobnie i ja zrobiłem. I zadziałało. Kiedyś z Aldoną zastanawialiśmy się, co jest w tym takie niesamowitego, co sprawia, że po czasie nawiązuje się nić, której wcześniej nie było.
Historia ta pokazuje nie tylko skuteczną formę budowania relacji z dzieckiem, ale także fundamentalne zjawiska, które zachodzą w tle.
Oto, co się wydarzyło – krok po kroku – i dlaczego dziecko zaczęło rozmawiać z rodzicem:
Bezwarunkowa obecność
Rodzic nie przyszedł „czegoś załatwić”, nie chciał pouczać, nie naciskał na rozmowę. Przyszedł po prostu być. To bardzo rzadkie – szczególnie w relacjach dorosły–dziecko, gdzie często jesteśmy zadaniowi: „posprzątaj”, „zrób lekcje”, „pogadajmy”.
To była obecność bez oczekiwań. I to właśnie ona buduje zaufanie.
Szacunek dla granic dziecka
Rodzic pytał, czy może usiąść – czyli szanował autonomię dziecka, jego przestrzeń i wybór. Nie narzucał się. To sygnał: „Twoje granice są ważne. Nie przekroczę ich bez Twojej zgody.”
W oczach dziecka to gest szacunku i uznania podmiotowości, co rzadko spotyka je w kontakcie z dorosłymi.
Cierpliwość i konsekwencja
To nie był jednorazowy gest. To było dziesięć minut powtarzane dziesiątki razy – bez presji, bez wyrzutów, bez pretensji. Dziecko miało czas, by oswoić się z obecnością ojca, zrozumieć jego intencje i zaufać, że nie kryje się za nimi ukryty plan.
Tak rodzi się bezpieczna więź – z czasu, powtarzalności i przewidywalności.
Regulacja emocjonalna przez modelowanie
Ojciec nie próbował „naprawiać” nastroju dziecka. Po prostu był. W ciszy. Bez oceny. To postawa, która modeluje spokojną obecność i pozwala dziecku samo regulować napięcie. Dzieci uczą się przez kontakt emocjonalny, a nie przez słowa.
Dziecko doświadczyło kogoś, kto jest przy nim w ciszy, nie boi się jej i nie wymaga niczego w zamian.
Otwarcie przestrzeni do relacji
Dziecko w końcu zadaje pytanie: „Co chcesz, tato?” – to pierwszy moment otwarcia. To nie przypadek – ono sprawdziło ojca: czy naprawdę tylko „chce być”? Czy za tym kryje się coś więcej? Odpowiedź „chcę pobyć z Tobą” była czysta. Bez manipulacji.
Tak tworzy się bezpieczna emocjonalnie przestrzeń – w której można być, a potem – stopniowo – mówić.
Budowanie zaufania przez drobne interakcje
Początkowo rozmowy są mało istotne. I to bardzo dobrze. Bo zanim pojawi się poważna rozmowa, musi pojawić się swoboda w błahych sprawach. Dziecko testuje, czy dorosły umie być obecny również „na luzie”.
To forma budowania relacyjnego kapitału: „skoro mogę z Tobą gadać o głupotach, może kiedyś powiem Ci coś ważnego”.
Relacja ponad naprawianie
Ojciec nie naprawiał, nie wchodził z radami. Dziecko miało przestrzeń. I właśnie dlatego samo zdecydowało się mówić.
Dzieci najczęściej milczą, kiedy nie mają poczucia, że ktoś ich po prostu słucha – a nie tylko chce coś z nimi zrobić.
Co się wydarzyło?
Dziecko zauważyło, że rodzic jest, ale niczego nie oczekuje.
Zobaczyło, że można mu zaufać – bo szanuje, nie ocenia, nie naciska.
Zaczęło odkrywać relację, która była bardziej bezpieczna niż dotąd.
I dopiero wtedy – po czasie, kiedy gotowość i zaufanie dojrzały – dziecko zaczęło mówić.
To niezwykle scenka. W „PodRóży do męskości” takie mikrohistorie mają ogromne znaczenie – pokazują, że bliskość buduje się nie słowami, ale obecnością. I że w relacji ojca z dzieckiem nie trzeba zaczynać od wielkich rozmów – wystarczy być. Autentycznie. Cierpliwie. Codziennie.
10 minut – każdego dnia, a może co drugi, trzeci – to nie dużo, a potrafi zdziałać cuda. Nie znam Aliena i Majtisa, ale stawiam każde pieniądze, że relacja między nimi, a ojcami jest solidna. Dzięki temu, powstała piosenka „Tato”, która porusza serce, czego i Wam życzę w relacji z dziećmi. Mnie historia artystów skłoniła do głębszej refleksji, na bazie której powstał tekst. I ciesze się z tego.
Dziś, 19 maja 2025 roku, Dawid kończy 27 lat. Kilka tygodni temu zaprosił mnie na wspólną wyprawę w góry. Za trzy lata, na swoje 30. urodziny, planujemy razem wejść na Mont Blanc – najwyższy szczyt Alp, leżący na granicy Francji i Włoch. To jeden z kluczowych punktów tzw. Korony Europy. Ma 4809 metrów wysokości i ma być zwieńczeniem jego górskiej przygody z tą właśnie koroną. To będzie piękne przeżycie – móc mu w tej drodze towarzyszyć. Muszę tylko trochę popracować nad kondycją 😉
Marcin Dybuk
Tato
Jestem twoim klonem, drzewem, który ma podobny liść. Idę w swoją stronę, choć podobną ścieżką. Na mej głowie ciągle kręci, gdy Ci pokazuje styl, mówisz że na mądrej głowie żyć nie będę.
Wiem, że powiedzieć to ciężko, bo z uczucia skały bledną, ale wychodzę na ludzi Tato. Cała zwrotka przedłużona, język znowu wyhamował. Dziś nie wstydzę się powiedzieć, że Cię kocham.
To nie K1. Sprowadziłeś mnie na ziemię, gdy będziesz w potrzebie, będą tuż obok, oparciem dla Ciebie, bo wiem, że to nie K1, sprowadziłeś mnie na ziemię. Gdy będziesz w potrzebie, będą tuż obok, oparciem dla Ciebie, bo wiemy.
Mamy azymut, tato mi mówił synu masz łeb to kombinuj. Od słów do czynów, dlatego Tato chwyciłem się rymów. Wiatr pod żagle, złapałem szansę. Wszystko pod pasję. Znasz mnie, zawsze traktowałem to na poważnie. Tato się udało naprawdę, widzę twą dumę i w końcu się cieszę, bo wiem doskonale jaką mój Tato tutaj drogę przeszedł. Ja nie byłem łatwy, ciągle problemy, ty o mnie się bałeś, wiesz co z podziękowaniem piszę dla Ciebie dzisiaj ten kawałek.
To nie K1, sprowadziłeś mnie na ziemię. Gdy będziesz w potrzebie, będą tuż obok, oparciem dla Ciebie. Tato! Ja mówię do Ciebie. Tato, ja mówię do Ciebie. Tato, ja mówię do Ciebie. Tato, ja mówię do Ciebie. Tato, ja mówię do Ciebie. Tatooooo
O 6% rzadziej kończą szkołę średnią, rzadziej trafiają na studia, dwa razy częściej mają zdiagnozowane ADHD lub autyzm, a samobójstwa wśród młodych mężczyzn są czterokrotnie częstsze niż wśród ich rówieśniczek. Artykuł Claire Cain Miller w „The New York Times” pokazuje niepokojące dane i stawia ważne pytania: dlaczego chłopcy i młodzi mężczyźni coraz gorzej radzą sobie w edukacji, życiu społecznym i na rynku pracy – i dlaczego tak mało się o tym mówi?
Chłopcy i młodzi mężczyźni — cicha krzywa spadkowa
Claire Cain Miller w artykule przygląda się narastającemu, lecz wciąż marginalizowanemu problemowi: współczesnym trudnościom, z jakimi mierzą się chłopcy i młodzi mężczyźni w Stanach Zjednoczonych. Tekst jest oparty na danych i wypowiedziach ekspertów, ale jego największą wartością jest to, że łączy fakty z pytaniem społecznym: czy jako społeczeństwo nie przegapiliśmy momentu, w którym chłopcy zaczęli zostawać w tyle?
Edukacja: system nie dla chłopców?
Szkoła, zdaniem wielu badaczy cytowanych przez Miller, przeszła zmiany, które bardziej sprzyjają dziewczynkom. Już od przedszkola chłopcy mają niższe wyniki w nauce, więcej problemów z zachowaniem i częściej są zawieszani w szkole. Dziewczęta lepiej wypadają w czytaniu, mają lepsze oceny i częściej kończą szkołę średnią w terminie. Dane Brookings Institution pokazują: szkołę kończy 89% dziewcząt i tylko 83% chłopców.
Dane o studiach są jeszcze bardziej wymowne: udział kobiet w szkolnictwie wyższym wzrósł z 38% w 1960 r. do 66%, a mężczyzn — praktycznie nie drgnął (54% do 57%).
Eksperci, tacy jak Richard Reeves z American Institute for Boys and Men, zwracają uwagę, że to nie tyle porażka chłopców, co ogromny sukces dziewcząt. Niemniej system edukacyjny wymaga zmian, by nie pogłębiać istniejących różnic.
Zdrowie psychiczne: cisi przegrani
Z artykułu Miller wyłania się trudny obraz psychicznego dobrostanu chłopców. Choć to dziewczęta częściej cierpią na depresję i lęki, u chłopców problemy częściej manifestują się jako agresja, impulsywność i wycofanie. Aż 28% chłopców w wieku 3–17 lat ma zdiagnozowane zaburzenia psychiczne, emocjonalne lub rozwojowe — więcej niż w przypadku dziewcząt (23%).
Przejmujący jest też wątek samobójstw: w 2023 r. wskaźnik samobójstw wśród chłopców w wieku 15–24 lata wyniósł 21 na 100 tys., niemal czterokrotnie więcej niż wśród dziewcząt. Wypowiedź Matta Englara-Carlsona: „Nie znam żadnego mężczyzny w moim wieku ani młodszego, który nie znałby kogoś, kto odebrał sobie życie” – dobitnie pokazuje skalę kryzysu.
Przejście do dorosłości: pokolenie dryfujących
Z danych przytaczanych przez Miller wynika, że młodzi mężczyźni znacznie wolniej wchodzą w dorosłość: 19% mężczyzn w wieku 25–34 lat mieszka z rodzicami, a tylko 61% mężczyzn w wieku 25–54 lat ma partnerkę – w porównaniu do 70% w 1990 r.
Przyczyną jest również zmieniający się rynek pracy: męskie zawody fizyczne znikają, a kobiety odnajdują się w sektorach usługowych, edukacyjnych i opiekuńczych. Od 1975 r. udział kobiet w rynku pracy wzrósł z 55% do 78%, a mężczyzn… spadł z 94% do 89%.
Jak zauważa socjolog Robb Willer, „współczesna gospodarka nie nagradza cech stereotypowo męskich”. To trafna diagnoza sytuacji, w której wielu mężczyzn czuje się zbędnych – i kulturowo, i zawodowo.
Co dalej?
Miller nie pozostawia czytelnika jedynie z niepokojącymi danymi — daje też głos ekspertom takim jak Niobe Way, która zauważa, że chłopcy także pragną być postrzegani jako „dobrzy ludzie”. Potrzebują wsparcia, które nie sprowadza się do strofowania i patologizowania męskości.
To nie jest wezwanie do przywrócenia „starych ról mężczyzn”, ale apel o nowy model męskości, oparty na relacyjności, emocjonalności i odpowiedzialności — ale też systemową troskę o dobrostan i równe szanse dla chłopców.
Podsumowanie
Artykuł Claire Cain Miller jest ważnym głosem w debacie o kondycji współczesnych chłopców i mężczyzn. Oparty na danych (niepokojących) i społecznie wyczulony, otwiera przestrzeń na rozmowę, którą wielu przez lata ignorowało: czy naprawdę dbamy o chłopców – czy tylko zakładamy, że sobie poradzą, bo są chłopcami?
8 maja 2025 roku mija 80 lat od zakończenia II wojny światowej. Dla wielu to tylko data w kalendarzu – dla Grzegorza Kwiatkowskiego to przypomnienie, jak ważna jest pamięć. Poeta i muzyk z Gdańska od lat upomina się o tych, o których świat wolałby zapomnieć: dawnych mieszkańców miasta, Żydów, Niemców, ofiary totalitaryzmów. Przypomina, że tylko pamięć może nas uchronić przed powtórką historii. Robi to z konsekwencją i spokojem człowieka, który wie, że milczenie bywa groźniejsze niż krzyk.
Grzegorz Kwiatkowski – strażnik pamięci – człowiek, który nie boi się odpowiedzialności – ani za swoje słowa, ani za czyny. Konsekwentny, wierny wartościom, podejmuje walkę, którą wielu wolałoby przemilczeć – walkę o pamięć. O ludzi, o których zapomnieliśmy lub o których celowo nie chcemy pamiętać. O dawnych mieszkańcach Gdańska – Żydach, Niemcach, Polakach – których losy zostały wplątane w najciemniejsze rozdziały historii.
Wierzy, że historia ma znaczenie
Że zapominając o przeszłości, ryzykujemy jej powtórkę. Że tylko pielęgnując pamięć o wojnie, możemy zapobiec kolejnym konfliktom, kolejnym zbrodniom. Bo historia uczy – jeśli chcemy się uczyć. Bo tylko pamięć może powstrzymać kolejnych szaleńców, którzy zechcą zniszczyć narody, zburzyć świat, odebrać ludziom godność i życie.
Grzegorz upomina się o tę pamięć tu, w Gdańsku – mieście, w którym mieszka, tworzy, wychowuje dwóch synów. W mieście, które tak bardzo naznaczone jest historią. To tu pisze poezję i tworzy muzykę z zespołem Trupa Trupa, którego jest liderem. Ich utwory poruszają odbiorców nie tylko w Polsce – rozbrzmiewają głośnym echem także w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Robi tylko to co powinien?
A sam Grzegorz? Skromny. Mówi o sobie, że robi tylko to, co powinien. Nazywa to tradycją – dziedzictwem przekazanym mu przez dziadka, byłego więźnia obozu w Stutthofie.
Dziś, 80 lat po zakończeniu II Wojny Światowej, coraz częściej zapominamy. To dobry moment, by zadać sobie pytanie: czy tak powinno być? Czy naprawdę nie mamy już czasu, by spojrzeć w przeszłość? By odwiedzić cmentarz, zatrzymać się przy grobie bliskiego, przeczytać o historii własnego miasta? Bo w tej historii – naszej wspólnej historii – tkwią lekcje, których wciąż nie odrobiliśmy. A które mogłyby sprawić, że nasze życie – i życie kolejnych pokoleń – będzie lepsze, mądrzejsze, bardziej ludzkie.
Na co dzień Natalia Bobowik jest dietetyczką kliniczną i pomaga ludziom odzyskać kontrolę nad życiem. Jednym z podstawowych jej narzędzi jest wiedza na temat snu. Bo to właśnie on odgrywa bardzo ważną, jeśli nie najważniejszą, rolę w życiu każdego z nas. Inwestycja w sen się opłaca. Posłuchaj rozmowy i dowiedź się niezbędnych informacji na ten temat.
Sen to jeden z filarów zdrowia – równie ważny jak ruch i odżywianie, a często przez nas lekceważony. To właśnie podczas snu organizm się regeneruje, a mózg porządkuje informacje, które zgromadziliśmy w ciągu dnia. Sen wpływa na naszą odporność, koncentrację, nastrój, a nawet zdolność podejmowania decyzji.
Czytaj dalej pod podcastem
Już jedna nieprzespana noc obniża poziom uwagi i wydolność organizmu. Chroniczny brak snu zaburza równowagę hormonalną, zwiększa poziom stresu i ryzyko chorób – od nadciśnienia po depresję. U osób aktywnych fizycznie sen ma jeszcze większe znaczenie: to wtedy mięśnie się odbudowują, a ciało przygotowuje się na kolejny trening.
Sen wpływa też na relacje – gdy jesteśmy wyspani, łatwiej nam być cierpliwym, uważnym i mniej impulsywnym. W życiu zawodowym oznacza lepszą koncentrację, kreatywność i zdolność rozwiązywania problemów.
Sen to nie luksus, to potrzeba biologiczna. Jeśli dbasz o zdrowie, nie zostawiaj snu na końcu listy. To czas, kiedy nie marnujesz życia – tylko je wzmacniasz.
(Czytaj dalej pod autopromocją)
Dlatego też z rozmowy z Natalią
(na końcu tekstu znajdziesz także linki do tekstów autorstwa mojej rozmówczyni)
dowiesz się m.in.:
ile minut snu potrafi diametralnie poprawić jakość zdrowia
ile dni wystarczy porządnie się wyspać, aby zobaczyć diametralną zmianę w życiu
co się dzieje z organizmem w dzień po „zarwanej” nocy
dlaczego nie da się odespać źle przespanych nocy w tygodniu, śpiąc dłużej w weekend
dlaczego osiem godzien snu nie jest równe ośmiu godzinom, kiedy położysz się zbyt późno spać
dlaczego warto przyjrzeć się swojemu życiu, jakości snu
jaki wpływ sen ma na nasz mózg, jelita i inne narządy
ile nieprzespanych nocy obniża nasz metabolizm
dlaczego budzimy się w nocy i jak temu przeciwdziałać
jaki wpływ na jakość snu ma spożywanie alkoholu
ile można wypić alkoholu, aby nie pogarszał naszego metabolizmu
kiedy można zjeść ostatni posiłek, aby się wyspać
co zrobić, aby szybciej zasnąć
czym różnie się sen mężczyzn od kobiet
inna przydatna wiedza na temat snu
Czy wiesz, że snu nie da się zmagazynować, a na świecie jest kilka milionów ludzi, którzy zmagają się z zespołem przewlekłego zmęczenia. Nie dopuść, abyś do nich dołączył. Lepiej przeciwdziałać, niż zmagać się z poważnym problemem.
Dlatego wysłuchaj rozmowy z Natalią Bobowik
A jeśli nie możesz zainwestować około 40 minut w lepsze życie (może to jest pierwszy sygnał ostrzegawczy), to posłuchaj ostatniej minuty. Tam ekspertka zdradza, jakie jest minimum wiedzy, aby dobrze żyć.
Zapraszam do wysłuchania podcastu/tekstu, który powstał w ramach:
Czy ogród może nauczyć Cię życia? Cierpliwości? Pokory? Jacek Naliwajek, dziennikarz radiowy z wieloletnim doświadczeniem i współtwórca podcastu „Naturalnie o Ogrodach”, w rozmowie z Marcinem Dybukiem pokazuje, że uprawa ziemi może być lekcją życia – i terapią jednocześnie.
🎧 Usłyszysz historię człowieka, który zamienił radiowe studio na wiejski ogród pod miastem. Dowiesz się:
jak krowie placki z dzieciństwa wpłynęły na jego ogrodniczą drogę,
dlaczego sztuczne nawozy to tylko krótki epizod w jego życiu,
czemu w ogrodzie nie znajdziesz prostych recept, ale za to mnóstwo sensu.
Jacek opowiada o tym, że ogrodnictwo to antyteza dzisiejszego świata – świata szybkich rezultatów i łatwych rozwiązań. Tu trzeba poczekać, popracować, popełnić błędy. I właśnie dlatego to takie wartościowe.
💬 „Ogród uczy pozytywnego myślenia” – mówi. I dodaje: „Zadaję sobie codziennie pytania – co dziś zrobiłem dobrego? Co jutro mogę zrobić lepiej?”
To rozmowa o życiu, o męskim szukaniu sensu, o ławkach w cieniu drzew – na których warto przysiąść, by się zatrzymać. To także opowieść o kobietach jako dyrygentkach ogrodu i mężczyznach, którzy – choć często chowają się w tle – odnajdują tam siebie.
📈 „Naturalnie o Ogrodach” śledzi już ponad 100 tysięcy subskrybentów – i choć to sukces, Jacek mówi też o niepokoju, jaki niesie ze sobą rosnąca popularność. Posłuchaj, co go martwi – i czego uczy go ziemia.
🎙️ To nie jest tylko podcast o ogrodach. To rozmowa, która zostaje w Tobie na długo.
👉 Posłuchaj teraz – i poczuj, jak wracasz do siebie.
Zapraszam do podróży Marcin Dybuk
Dodaj nam energii! Wesprzyj tworzenie bloga, podcastu i ebooka 📖☕🍕
Tworzenie wartościowych treści wymaga czasu, zaangażowania i… energii! Jeśli lubisz to, co czytasz, słuchasz i chcesz pomóc w realizacji kolejnych treści, możesz wesprzeć moją pracę, stawiając mi kawę ☕ lub pizzę 🍕.
Jak to zrobić? To proste! Kliknij „Postaw kawę” i zrób przelew – każda wpłata to realna pomoc w dalszym rozwijaniu bloga i ebooka.
🎁 Bonus dla wspierających! Każda osoba, która wpłaci minimum 50 złotych i w komentarzu wpisze „Chcę otrzymać ebooka”, dostanie specjalny kod dostępu do książki przed premierą, która planowana jest na jesień tego roku!
Dzięki Twojemu wsparciu mogę nadal pisać, nagrywać i dzielić się wartościowymi treściami. Dziękuję! 🙌